Battlefield 2042 oficjalnie na rynku debiutuje właśnie dziś, lecz rozgrywkę było można zacząć już jakiś czas temu. Najnowsze dziecko DICE to rewolucja, ale mocno kontrowersyjna i niekoniecznie musi podpasować hardkorowym fanom serii.
Jakiś czas temu odbyły się testy Battlefieda 2042, które bardzo pozytywnie nastawiły mnie na tę produkcję, w momencie kiedy beta Vanguarda mocno mnie odrzuciła. Teraz spędziłem trochę czasu w obydwu tych grach i dalej w moim rankingu góruje BF, a przecież jestem zapalonym fanboyem CoDa. Czy wszystko jednak było takie super? Niekoniecznie, ale do tych mniej przyjemnych elementów jeszcze powrócę.
Battlefield 2042 – wielkie zmiany, wielkie bitwy
Najnowszemu Battlefieldowi ciężko odmówić rozmachu. Obecnie na wirtualnym polu bitwy stawia się aż 128 graczy, zrezygnowano z systemu klas i zastąpiono go specjalistami, którzy charakteryzują się różnymi zdolnościami, a na dodatek dodano dwa osobne tryby, tak rozbudowane, że spokojnie mogłyby robić za osobny produkt. Dodatkowo pierwszy raz od 2008 roku zabrakło trybu single-player! Na ten moment w sieci lata już pełno przeróżnych opinii – sporo osób nie jest zachwyconych zmianami, które zaszły w tej części, ale nie brakuje też zwolenników tej małej rewolucji, wliczając w to mnie.
Sprawdź też: Jest dobrze! Battlefield 2042 – wrażenia z wersji beta
Podstawowym założeniem był powrót do klimatów znanych z Battlefield 3 i Battlefield 4 – przez wielu uznawanych za najlepsze części cyklu, które zresztą dalej są bardziej grywalne i wcale się tak źle nie zestarzały. BF1 był ciekawym eksperymentem, który nie spotkał się z jakimś większym entuzjazmem, a piątka przez dłuższy czas była niegrywalna, dlatego już po pierwszym teaserze 2042 gracze byli wniebowzięci. Faktycznie – setting produkcji wydaje się być zbliżony, a jednak narzekań internautów nie brakuje. Dlaczego? Jak już wyżej wspomniałem – zmiany, a tych człowiek zazwyczaj nie lubi, lecz ciągle o nie prosi. Ot taka ironia.
Seria Battlefield, choć ewoluowała i próbowała różnych settingów (zaczęło się od IIWŚ, przeszło przez czasy współczesne aż po totalny futuryzm), to jednak cały trzon rozgrywki pozostał nienaruszony. Zawsze dostępne było kilka klas, każda z nich konkretnym wyborem broni, pojazdy chwytało się wyłącznie w bazie, a jakiekolwiek zmiany związane z bronią, zachodziły tylko po śmierci. Tym razem jest zupełnie inaczej. Na pole bitwy wkroczyli specjaliści, transport możemy sobie zamówić z nieba, a dodatki wymieniać w dowolnym momencie.
Wszystko to było konieczne, aby dopasować się do ogromnych map, na których biega dużo więcej wirtualnych żołnierzy, niż dotychczas. Zwiększyła się też liczba obszarów do przejmowania, gdyż teraz te kilka klasycznych punktów zostało rozdzielone na podpunkty i dopiero przejęcie wszystkich z nich skutkuje zdobyciem przez drużynę całości. Tym oto sposobem całkowicie zmieniło się tempo rozgrywki, które w Battlefield 2042 jest naprawdę szalone. Ledwo przejmujesz B2, gdy Twój team już musi biec na B1, aby powstrzymać oponentów przed zdobyciem go, potem szybko migiem na C3, aby następnie powrócić znów do B2. Przemieszczania się jest tu sporo, a bieganie bywa bezsensowne, dlatego też wprowadzenie możliwości zamówienia np. czołgu, jakby to był produkt z Uber Eats, to po prostu strzał w 10! Tym sposobem zawsze prędko idzie dostać się tam, gdzie dusza zapragnie i rozgrywka staje się o wiele bardziej dynamiczna.
Rozmiar ma znaczenie? Niekoniecznie w pozytywnym sensie
Tutaj właśnie wkrada się się pierwsza wada, która jednocześnie jest zaletą najnowszego BFa – rozmiary map. Sam fakt, że są większe jest super i na pewno mocno charakteryzuje to tę grę, jednakże z drugiej strony jeżeli np. na początku meczu nie załapiemy się na jakiś pojazd, to równie dobrze możemy zabić naszą postać i poczekać, aż nasz team przejmie jakieś punkty, by się na nich odrodzić.
Poza tym mapy w większości wydają się po prostu puste. W Battlefield 4/5 uwielbiałem niszczyć kamperskie plany przeciwników burząc okoliczne budynki. W 2042 dalej jest możliwość zniszczenia prawie wszystkiego na drodze, ale niestety budynków jest jak na lekarstwo, a np. wieżowca już nie zawalimy…a szkoda! Oczywiście to nie jest tak, że w ogóle ich brak. Jest ich po prostu mniej, ale też wystarczająco, aby nie narzekać na brak możliwości strzelania się w bardziej wąskich i zamkniętych pomieszczeniach.
Całe szczęście, żeby nie było zbyt nudno, to na pomoc przychodzą efekty pogodowe, czyli coś, do czego przyzwyczaiła nas już seria. W każdej chwili może nastąpić totalna ulewa, przez którą praktycznie nic nie widać, następnie na środku mapy pojawi się wielkie tornado, które demoluje wszystko na swojej drodze i nie ma litości wobec kogokolwiek lub czegokolwiek w jego obszarze. Świetnie się to sprawdza i dodaje rozgrywce sporo unikatowości – trudno, żeby każdy mecz wyglądał tak samo, przez co ciężko zanudzić się tym tytułem.
Żegnajcie klasy, witajcie specjaliści – kim gramy w Battlefield 2042?
Koniec z podziałem na klasy! Jedna z najbardziej kontrowersyjnych zmian, gdyż obecnie do wyboru mamy 10 specjalistów, każdy z nich charakteryzuje się specjalną “zdolnością”, ale jeżeli chodzi o ekwipunek, to gracz otrzymuje tu wolną rękę. Przez to nic nie stoi na przeszkodzie, aby np. medyk biegał z karabinem snajperskim i wyrzutnią M5 w zanadrzu. Jest to dla mnie rewelacyjny pomysł, szczególnie kiedy mowa o rozgrywce “solo”.
W poprzednich odsłonach cyklu byliśmy skazani na konkretne elementy wyposażenia, co momentami było sporą blokadą. Obecnie nie muszę się martwić, czy czając się jako snajper otrzymam stosowne leczenie i ktoś w razie czego wysadzi zbliżający się czołg, bo wszystko mam pod ręką. Bomba! W becie mocno polubiłem się z Websterem Mackayem i spodziewałem się, że w fullu także będzie moim “mainem”, ale ostatecznie stał się nim niejaki “Borys”. Rosjanin potrafi rozstawić wieżyczkę, która nie tylko wczytuje protokół “eksterminacja”, gdy tylko zauważy przeciwnika, ale też odpowiednio oznaczy go czerwoną poświatą, aby to ułatwić nam likwidację danego celu.
Niestety ta swoboda niesie też ze sobą pewne konsekwencje. Choć w drużynie poza nami znajdują się 63 osoby, to typowych medyków, którzy mogą podnieść kogokolwiek na mapie, jest tyle co kot napłakał. Jeżeli ktoś nie steruje np. Marią Falck, to jesteśmy zdani wyłącznie na nasz 3. osobowy zespół, więc jak gramy bez znajomych, to nie ma potrzeby się oszukiwać i szybciej jest się odrodzić, niż czekać na łaskę obcego gracza. Całe szczęście, że odbywa się to stosunkowo szybko i w połączeniu z możliwością domówienia sobie pojazdu, to niemalże zawsze błyskawicznie dotrzemy do naszego punktu docelowego.
Pif i paf – bronie w nowym Battlefieldzie, a raczej ich brak
Pora przejść do najważniejszej kwestii, bo wszakże po co odpalamy tego typu gry, jak nie po to, by postrzelać? Battlefield 2042 niestety nie rozpieszcza pod względem wyboru broni – tych jest zaledwie 22 i odblokowuje się je wraz ze zdobywanym doświadczeniem, a to niestety odbywa się w ślimaczym tempie, no chyba że faktycznie siedzicie po kilka godzin dziennie, ale nie tędy droga. Na dodatek konieczny będzie ich balans, bo obecnie opłaca się biegać głównie z PP-29 i SVK.
Dodatki oczywiście odblokowują się wraz z eliminacją konkretnej liczby oponentów. Niestety mniej wprawieni gracze mogą mieć mały problem, aby zdobyć pierwsze akcesoria i przez dłuższy czas zmuszeni będą biegać z gołą bronią, a to w przypadku tej części może być problematyczne. Wcześniej wspomniałem, że nasze spluwy możemy modyfikować z biegu, zupełnie jakbyśmy grali w Crysisa.
Jest to zdecydowanie udany zabieg, ponownie wpływający na dynamikę starć, gdyż na polu bitwy możemy odnaleźć się niezależnie od danej sytuacji. Biegasz po łysym polu? Zakładasz celownik z większym zoomem. Wbijasz do budynku i spodziewasz się strzelaniny? Zmieniasz na kolimator i ładujesz ołów w przeciwników. Znakomite rozwiązanie, przy którym na początku spędzi się nieco czasu, aby nauczyć się konkretnych schematów.
Warto dodać, że w pewnym sensie nie jesteśmy ograniczeni do tego podstawowego arsenału, gdyż dochodzi tryb Battlefield Portal, czyli pewnego rodzaju remake’u trzech najbardziej kultowych odsłon serii, w których korzystamy dokładnie z tych samych broni, co wtedy, ale jeszcze poruszę temat tego trybu.
Jeżeli chodzi o samo strzelanie, to nic się nie zmieniło w stosunku do bety – feeling jest naprawdę w porządku i broń faktycznie idzie poczuć. Różnica jest szczególnie odczuwalna, kiedy dopiero co wyłączyło się Vanguarda, w którym odbywa się to w tak lekki sposób, że często nawet nie czuć, że zlikwidowało się wroga. W Battlefield 2042 każdy frag sprawia mega satysfakcję, nie wspominając o soczystym dźwięku headshotów.
Hazard zone i Portal – innowacje i powrót do przeszłości
Znudziło Ci się przejmowanie lub bronienie punktów? Nic nie szkodzi, bo poza All-out Warfare dostępne są jeszcze dwa tryby – Hazard zone i Portal. Jak już wcześniej wspomniałem – każdy z nich mógłby robić za osobną grę i nikt nie powinien mieć z tym problemu. Skąd tak odważne twierdzenie? Bowiem każdy z nich prezentuje zupełnie inny styl rozgrywki.
Hazard Zone najprościej przyrównać do trybu brudnej bomby z Call of Duty: Warzone. Rozgrywka odbywa się z udziałem tylko 32 graczy, którzy podzieleni zostają na 8 czteroosobowych zespołów i naszym zadaniem jest odszukanie rozbitych satelitów w celu wydobycia z nich dysków z danymi. Brzmi banalnie i faktycznie, znaleźć je nie jest ciężko. Problem zaczyna się w momencie, kiedy w tym samym czasie inne grupy postanowią wybrać się do tego samego fragmentu, co Ty i Twój team. Zdobyte dyski należy oddać w specjalnym miejscu, za co zdobywa się walutę. Tę natomiast wydaje się na wyposażenie, gdyż początkowo zaczyna się ze standardowym arsenałem.
Osobiście nie spędziłem zbyt wiele czasu na tym trybie, ale nie dlatego, że mi nie podpasował, tylko bardziej z tego powodu, że rozgrywka solo nie ma tu większego sensu. W Hazard Zone komunikacja to klucz do przetrwania i to właśnie ze znajomymi jest tu największy fun. Nie mogę także oprzeć się wrażeniu, że HZ ma OGROMNY potencjał dla streamerów i mam nadzieję, że EA odpowiednio pociągnie ten temat.
Kolejnym “dodatkiem” jest Battlefield Portal, który jak już wcześniej wspomniałem jest pewnego rodzaju odświeżeniem trzech najbardziej kultowych odsłon serii – Battlefield 1942, Battlefield Bad Company 2 i Battlefield 3. Poza tym tryb ten funkcjonuje mniej więcej jak „warsztat”, czyli gracze otrzymują swobodę w przygotowywaniu specjalnych trybów rozgrywki. Poza klasycznymi podbojem czy Team Deathmatch znajdzie się także miejsce dla Zombie czy parkoura. Możliwości jest wiele, ale sam chętniej odpalam “zwykłe” mecze.
Na każdą z części przypadają dwie najpopularniejsze w nich mapy. W przypadku 1942 są to Ardeny i El Alamein. Wielbicieli BC2 czeka powrót do portu Arica oraz Valparaiso, a z trójki powraca Kaspijska granica i kanały Nouszahr. Grając na nich dopiero można odczuć jak wiele się zmieniło od tego czasu, a w szczególności w najstarszej z nich. Wyobrażacie sobie, żeby teraz zabrakło auto-regeneracji życia, ograniczenia np. wyłącznie do korzystania z wyrzutni rakiet, a kolega z teamu nie ma opcji podniesienia was? Całkowicie zmienia się dynamika takich starć – trzeba się bardziej skupić i uważać, wykorzystuje się pełen potencjał danej klasy i nie biega się gdzie popadnie, bo takie swobodne bieganie zazwyczaj kończy się po prostu kulką w łeb.
Mam tylko nadzieję, że to, co obecnie znajduje się w grze, to początek i liczę, że EA DICE z czasem doda kolejne mapy i wzbogaci ofertę o jeszcze inne odsłony gry – może by tak nieco zapomniane BF2142? Nie ukrywam, że chętnie zobaczyłbym tego futurystycznego Battlefielda w nowej oprawie.
Tym sposobem w grze znajdują się trzy osobne byty, każdy oferujący zupełnie coś innego. Twórcy ewidentnie starali się trafić w gusta jak największego grona odbiorców, bo na dobrą sprawę każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Potencjał na rozwój Battlefielda 2042 jest ogromny, teraz tylko pozostaje wierzyć, że zostanie on faktycznie wykorzystany.
Yes it cannons, czyli działa, ale nie do końca – Battlefield 2042 od strony technicznej
Pora nieco bardziej pokręcić nosem, ale też z dystansem – wszakże mowa o grze, której oficjalna premiera odbyła się dopiero dzisiaj i sporo poprawek zostało zapowiedzianych. Skupię teraz uwagę na stronie technicznej nowego Battlefielda, bo choć całość faktycznie chodzi dużo lepiej, niż beta, tak dalej pozostawia sobie sporo do życzenia.
Na pewno nie mogę narzekać na samą optymalizację tytułu na PS5, bo raczej nie uświadczyłem większych spadków FPSów, a przynajmniej nie w kluczowych momentach. W przypadku tak sporych lokacji i takiej ilości graczy to bardzo ważne, żeby rozgrywka była jak najpłynniejsza i pod tym względem zarzutu nie mam. Niestety nie brakuje wielu pomniejszych baboli – większość z nich nie wpływa kompletnie na rozgrywkę, ale niektóre jednak są dość uciążliwe.
Największym moim zastrzeżeniem, jak i wielu innych internautów, są hitboxy oraz to, że gra nie zawsze rejestruje trafienia pocisków – zarówno w ludzi jak i pojazdy. O ile to pierwsze jeszcze nie daje tak w kość, tak gorzej kiedy próbujesz wysadzić czołg przeciwnika, a dwa z trzech pocisków kompletnie nic mu nie zrobiły. Poza tym czasem mam taki problem, iż po prostu nie mogę dołączyć do gry – mam wyświetloną mapę oraz punkty respawnu, ale nic się nie dzieje po ich wyborze.
Większych bugów niszczących rozrywkę raczej nie zauważyłem – pozostałe to np. artefakty graficzne spowodowane zablokowaniem się modeli w teksturach czy też szalony ragdoll, przez który po śmierci idzie przelecieć całą mapę. To raczej kwestia kilku łatek i po problemie, jednak nie jest to coś, co by mi przeszkadzało.
Sprawdź też: Battlefield 2042 – brak czatu głosowego na premierę?
Gorzej jest z interfejsem gry i widzę, że nie tylko mi on nie do końca pasuje. Owszem – jest mnóstwo tytułów, w których wypada on gorzej (patrzę na Ciebie Cyberpunk…), ale też nie można radować się takimi półśrodkami. Nawigacja po różnych elementach menu jest dość nieintuicyjna, często przytrafia mi się kliknąć coś, czego nie chcę. Ciężko też nawigować po mapie, gdyż nasza postać jest dość kiepsko oznaczona. W trakcie samej rozgrywki raczej nie mam zastrzeżeń, bardziej rozchodzi się właśnie o wybór specjalistów i ekwipunku.
Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że w pewnym sensie gra zrobiła krok wstecz, bo tak, jak napisałem prawie na początku – w Battlefield 2042 jest stosunkowo mało budowli, które można zburzyć. Pozostawia to pewien niesmak, bo właśnie w takiej czwórce czy piątce niszczyło się wszystko jak popadnie. Może zmieni się to wraz z wprowadzeniem większej ilości map, oby.
Werdykt – czy Battlefield 2042 to dobra gra?
Pora przejść do konkluzji i odpowiedzieć na pytanie, czy Battlefield 2042 to dobra gra? Obiektywnie rzecz ujmując owszem, jest to dobry i solidny tytuł, który jednak spotyka się z wieloma nieprzychylnymi opiniami wynikającymi ze zmian wprowadzonych do serii. Pomijając brak takich elementów, jak lista wyników (dla mnie zmiana na plus!) czy pomniejsze bugi, to sporej części oddanych fanów nie spodobały się te wielkie, ale nieco pustawe mapy czy rezygnacja z klas na rzecz specjalistów.
Moje odczucia mogę opisać parafrazując jeden z utworów Agnieszki Chylińskiej, czyli “kocham Cię, ale Cię nie lubię” – w grze dalej jest sporo do poprawy i czasem można wpaść w niezłą frustrację, ale jednak odpalam mecz za meczem i dalej bawię się świetnie i na pewno przez dłuższy czas nie odejdę od tej produkcji. Trzymam mocno kciuki za rozwój oraz mam nadzieję, że EA DICE jednak nie wypnie się szybko na graczy i będzie udoskonalać ich najnowszy tytuł.
Podsumowanie:
Battlefield 2042 to dość odważne podejście do kultowej już serii. Wprowadzone zmiany niekoniecznie spodobają się hardkorowym fanom, ale to wciąż tytuł, który sprawia mnóstwo satysfakcji, a tryby Hazard Zone oraz Portal mają ogromny potencjał na rozwój. W obecnym stadium nie brakuje technicznych baboli, które i tak nie wpływają na fun, który idzie czerpać z nowej gry EA DICE
OCENA: 7/10
Najlepszy-najgorszy powrót do przeszłości – BF 2042 okiem Ostiego
Na wieści o premierze nowego Battlefielda najbardziej ucieszyła mnie informacja o możliwości zagrania w tryby i na mapach znanych z poprzednich części serii. Nowe miejscówki dodawane do naszej dyspozycji w kolejnych odsłonach produkcji EA DICE wydawały mi się coraz bardziej… płaskie. Powrót na mapy znane choćby z Bad Company 2 i BF 3 potwierdził moje odczucia – kiedyś to wiedzieli jak przygotować teren pod rozpierduchę!
Po kilku godzinach zabawy praktycznie nie wracam już na płaski Kosmodrom czy nijaką Odnowę. Bo i po co, skoro walka o wzgórze na Kaspijskiej Granicy i sianie zniszczenia na Valparaiso daje duuuuużo więcej frajdy. Chciałbym powiedzieć, że to przez sentyment, ale z każdą kolejną rozgrywką utwierdzam się w przekonaniu, że nowe mapki w Battlefieldzie nie mają do zaoferowania nic wartego zapamiętania – szczególnie jeśli chodzi o możliwość ostrej wymiany ognia.
Tak czy siak – dzięki Portalowi, nowa odsłona Battlefielda na długo zagości na moim kompie, bo to po prostu fajna strzelanka jest. Tylko tyle i aż tyle – a powrót do klasyków stanowi bardzo miły dodatek.
Michał Ostiak
BF 2042 to delikatny falstart, ale taki z widokami na przyszłość – wrażenia z gry okiem Błażeja
Czytając reakcje internautów (choćby na serwisach pokroju reddit), odnieść można wrażenie, że najnowsza odsłona “pola walki” to bezapelacyjnie najgorsza odsłona serii. Twórcy są odsądzani od czci i wiary, że to nie jest prawdziwy Battlefield, że DICE straciło tę “iskrę”, która przez lata tliła się w *ich studiu i dała nam tak fenomenalne tytuły jak 1942, BF 3, BF 4,czy BF 1 (tak! Jedynka była fantastyczną grą i będę to zawsze powtarzał). Mając to z tyłu głowy, zastanawiam się czy ludzie, którzy tak mocno atakują grę, grają w ten sam tytuł co ja.
Owszem, najnowsza odsłona Battlefielda nie jest idealna. Ma tony błędów i z pewnością powinna pozostać jeszcze w produkcji. Tryb All-Out Warfare to porażka na całej linii, nowe mapy są nudne jak flaki z olejem (choć piękne, to zdecydowanie za mało w nich wertykalności), problemy z hitregami podnoszą ciśnienie, broni jak na lekarstwo… A mimo to czerpię radość z gry!
Nie dotyczy to każdego trybu – wspomniane AOW jest zbyt ogromne. 128 graczy to zdecydowanie za wiele, walka jest po prosty chaotyczna, a wszystko rozbija się o suche liczby. Im więcej was w grupie przemierzającej mapę, tym lepiej, bo tutaj samotni gracze niewiele mogą pokazać. Wiem, że Battlefield od zawsze stawiał na współpracę, ale tutaj nawet respawn samemu na otwartej przestrzeni = natychmiastowa śmierć (w lwiej części przypadków).
Portal i Hazard Zone to tryby jak najbardziej na plus. Zwłaszcza ten pierwszy – myślę nawet, że w przyszłości ten tryb może stać się tym “głównym”, wypierając przy tym AOW. Wydaje mi się też, że większość graczy będzie podzielać moje zdanie co do All-Out Warfare. Żałuję, że tak wiele mocy przerobowych poszło na stworzenie tego potworka. Zdecydowanie chciałbym aby pole walki dalej pozostawało mniejsze, ale ciekawsze w mapy i ich design oraz w lepszą rozgrywkę.
Trzymam jednak kciuki za tę produkcję – wciąż wymaga sporo patchy, jednak sam gameplay (o ile nie bierzesz udziału w wojnie dwóch hord) jest miodny i wciąga na całego. Mimo niedoróbek wracam do niej, jak do toksycznej miłości – Kuba użył tu trafnego porównania. Do zobaczenia na polu walki!
Błażej Charzyński