NZXT Function recenzja

Recenzje

28.04.2022 16:36

NZXT Function – recenzja klawiatury. NZXT wchodzi na rynek „mechaników”

Peryferia
32
0
0
3 lata temu
NZXT Function – recenzja klawiatury. NZXT wchodzi na rynek „mechaników”
32
0
0
32
0

Amerykański producent znany do tej pory z produkcji m.in. obudów, układów chłodzenia AiO czy zasilaczy postanowił rozszerzyć swoją ofertę. Przejawem tego posunięcia jest klawiatura NZXT Function. Czy to, co oferuje, wystarczy, aby podbić tłoczny rynek klawiatur mechanicznych?

Co warte odnotowania, Amerykanie do swojej oferty wprowadzili nie tylko mechaniczną klawiaturę, ale także gamingową mysz, znaną jako NZXT Lift. Function, bo to właśnie tego peryferia będzie dotyczyć niniejsza recenzja, dostępna jest w trzech wariantach: pełnowymiarowej, Tenkeyless oraz MiniTKL – dwie ostatnie różnią się od pełnowymiarowej brakiem klawiatury numerycznej (druga) oraz zmniejszonymi przestrzeniami (trzecia). Przez ostatnie tygodnie miałem sposobność zaznajomić się z pierwszym modelem, pełnowymiarową klawiaturą NZXT Function. Jak wypada w codziennym zastosowaniu do gamingu i nie tylko? Czy Corsair i Logitech mają powody do obaw?

Konkurencja na rynku klawiatur mechanicznych jest ogromna, a próg wejścia – ustawiony bardzo wysoko. NZXT wycenił swoją pełnowymiarową klawiaturę na kwotę 159,99 euro. Oznacza to, że w naszym kraju klawiatura może kosztować w okolicach 750 złotych. To całkiem sporo, choć z drugiej strony należy pamiętać, że realia rynku są jakie są i zaistnienie na nim, wśród silnej konkurencji, wymaga stosownych usprawnień, które często kosztują. W związku z tym, czy NZXT Function pomoże Amerykanom rozsiąść się wygodnie wśród innych producentów „mechaników” i przyciągnąć do siebie klientów? Jeżeli chcesz poznać odpowiedź na to pytanie, zapraszam do lektury tej recenzji.

Najważniejsze informacje o klawiaturze NZXT Function

Recenzowany egzemplarz przybył do mnie w standardowym pudełku o charakterystycznych barwach NZXT, gdzie biel miesza się z purpurą. Po odpakowaniu, oprócz samej klawiatury, do zestawu dołączone były: dwumetrowy kabel USB w oplocie, dwa klucze (jeden do wyciągania klawiszy, drugi switchy) oraz podkładka pod nadgarstki. Urządzenie jest obecnie dostępne w dwóch odcieniach: biały mat lub czarny mat – mi przypadła ta pierwsza opcja, która, muszę przyznać, prezentuje się bardzo stylowo.

Klawiatura z podświetleniem RGB
Podświetlenie w kolorze tęczy? Jest – znaczy się gaming pełną gębą!

Po wyjęciu, ustawieniu podpórek pod spodem i podłączeniu klawiatury do komputera nie było żadnych zgrzytów – urządzenie było gotowe do działania. Co jednak oferuje nam NZXT, chcąc przekonać do siebie klientów? Przyjrzyjmy się wpierw specyfikacji tego modelu, którą przedstawiam poniżej.

  • Wymiary: 442 × 127,8 × 40,3 mm
  • Waga: 910 g
  • Komunikacja z komputerem: przewodowa
  • Podpórka na nadgarstki: tak
  • Typ klawiatury: mechaniczna
  • Rodzaj przełączników: Gateron Linear Red (kompatybilne z 5-pin Cherry MX)
  • Hot plugging: tak
  • Podświetlenie: tak, każdy klawisz (RGB)
  • Żywotność pojedynczego przełącznika: 50 milionów kliknięć
  • NKRO: tak
  • Anti-Ghosting: tak
  • Blok numeryczny: tak
  • Hub USB: nie
  • Złącza audio: nie
  • Dodatki: rolka głośności, cztery profile podstawowe (z opcją dostosowywania za pomocą NZXT CAM)

Największy reprezentant klawiatur mechanicznych z rodziny Function na papierze prezentuje się całkiem obiecująco. Jak jednak wypada w codziennym użytkowaniu? Zanim to ocenię, przejdę do omówienia walorów estetycznych i ogólnej prezencji urządzenia.

Jakość wykonania i omówienie NZXT Function

Komponenty użyte do stworzenia klawiatury wzięto z najwyższej półki – i to widać już na pierwszy rzut oka. Do produkcji użyto metalu (przedni panel), wysokiej jakości twardego plastiku oraz gumy, która znajduje się głównie na podpórce dla nadgarstków. Co do ogólnego schematu, NZXT nie wynalazł tu koła na nowo – mamy tu do czynienia ze standardową konstrukcją, są jednak pewne dodatki. Mowa tu o gumowej rolce, która służy do zmiany poziomu głośności – znajduje się w lewym górnym rogu konstrukcji. Według słów producenta jest to rozwiązanie skierowane dla graczy, które umożliwi im swobodę w regulację poziomu głośności. I muszę przyznać, że to bardzo fajny dodatek!

NZXT Function podpórka
Podpórka pod nadgarstki trzyma się klawiatury magnesem, jednak nie ma możliwości przypadkowego odłączenia jej od urządzenia. Szkoda tylko, że guma, którą ją pokryto lubi zbierać kurz

Dodatkowo pod rolką umieszczono trzy przyciski, które mają całkiem przydatne funkcje: wyciszanie, blokowanie klawisza Windows oraz zmiana stopnia jasności oświetlenia RGB. To całkiem przydatne dodatki, jednak ich umiejscowienie jest niefortunne. Znajdują się na lewym boku klawiatury i w sytuacjach, gdy chcemy ją przesunąć, zmienić ułożenie etc. trudno jest uniknąć ich przypadkowego wciśnięcia . Z pewnością lepiej byłoby umieścić je na górnym boku urządzenia.

Poza tym mamy tu pełną klasykę – standardowy układ QWERTY, z trzema diodami sygnałowymi w prawym górnym rogu oraz logo NZXT (co ciekawe, niepodświetlone). Boki urządzenia, poza wymienioną już rolką i trzema przyciskami, nie wyróżniają się szczególnie. Ot, spełniają swoją funkcję – w górnym boku urządzenia, w jej lewej części znajduje się wejście USB-C, za pomocą którego Function komunikuje się z PC.

Sprawdź też: NZXT H710i – recenzja. Elegancka i cicha obudowa dla mocnego PC

Wywracając klawiaturę do góry nogami, szybko możemy dostrzec, że NZXT nie pożałował tu gumowych podkładek. Na klawiaturze jest ich 5, natomiast na podpórce pod nadgarstki – 10. Całkiem sporo, z reguły producenci nie są szczodrzy w dołączanie ich do swoich urządzeń. Pod spodem znajdują się też dwie podpórki, które pozwalają na dwustopniową regulację wysokości urządzenia. Nie przypominam sobie innej klawiatury, która umożliwiałaby coś takiego, regułą jest jeden stopień.

Oddzielny akapit należy się także podpórce pod nadgarstki. Trzyma się ona klawiatury na zasadzie magnesu – i robi to całkiem mocno, nie miałem przypadkowego odłączenia jej od urządzenia w trakcie używania. Wykonana została w czarnym kolorze, który dobrze kontrastuje z bielą urządzenia. Wierzch podkładki pokryty jest miłą w dotyku gumą, na której wytłoczono małe wklęsłe okręgi. Nie zauważyłem, aby powierzchnia ta zbierała odciski palców, jednak tego samego nie można powiedzieć o kurzu. Ten niestety lubi osadzać się na gumie i przywierać do niej.

NZXT Function
Ledwo widoczne logo producenta. Może czepiam się, ale za taką cenę oczekiwałbym czegoś więcej…

NZXT Function to trwałe urządzenie, wykonane z wysokiej jakości komponentów. Ma klasyczny wygląd, który uzupełniony został dodatkowymi klawiszami funkcyjnymi, całkiem przydatnymi w codziennym użytkowaniu. Praktycznie nie ma tu elementu, który mógłby wywołać zastrzeżenia co do jakości wykonania. Z drugiej strony, klawiatura wyceniona na 160 euro po prostu musi być z górnej półki. I tak też jest, jeżeli chodzi o wykonanie.

NZXT Function w codziennym użytkowaniu – gaming i praca

Miałem okazję sprawdzić to, co oferuje nam NZXT w obu wymienionych w tytule tego paragrafu czynnościach. I muszę przyznać, że klawiatura radzi sobie bardzo dobrze. Długotrwałe użytkowanie, czy to w dłuższej rozgrywce w ulubionej grze, czy też podczas pisania nie daje się we znaki. Liniowe przełączniki Gateron Red mają bardzo „mięsisty” klik, który moim zdaniem jest tym, co przyciąga do mechanicznych klawiatur. Nie jest on jednak na tyle oporny, aby wymuszać większy docisk. Klawisze „wbijają się” gładko i codzienne użytkowanie tego modelu nie męczy.

Podpórka dla nadgarstków nie jest również sztuką dla sztuki i znajduje tu zastosowanie. Nie brakuje modeli, których podpórka jest za mała dla użytkowników z większymi dłońmi. Sam do nich należę, jednak nawet używając klawisz z dolnej sekcji klawiatury, moje nadgarstki mogą swobodnie spoczywać na podpórce. Dodatkowo skóra nie ślizga się po nich ani nie zostają żadne wyraźne plamy. Nic nie nie stoi na przeszkodzie, aby ją odłączyć, jednak w przypadku NZXT Function podpórka spełnia swoją funkcję należycie.

Co warte odnotowania, Function jest klawiaturą głośną. I to głośną nawet jak na standardy mechaników. Mniejsze klawisze są zdecydowanie cichsze, jednak w przypadku największych (spacja, shift, enter etc.) dźwięk jest naprawdę donośny. Cierpi również kwestia stabilizacji. To zmora większości masywniejszych klawiszy w klawiaturach mechanicznych i jedna z pierwszych rzeczy, którą testują doświadczeni użytkownicy. Niestety, w przypadku NZXT Function nie udało się uniknąć tego problemu, cierpi na niego szczególnie klawisz backspace, który wręcz grzechocze. Tu duży minus, można próbować naprawić to na własną rękę, poprawiając np. smarowanie, ale takie rzeczy nie powinny mieć miejsca.

Klawisze funkkcyjne
Rolka i trzy klawisze funkcyjne. Tak jak do rolki nie mam zastrzeżeń, tak klawisze mogłyby być umieszczone w innym miejscu. Z boku po prostu przeszkadzają, np. gdy manewrujemy klawiaturą przesuwając ją

Do urządzenia nie podepniemy natomiast nic innego oprócz kabla sygnałowego. Jedyny port, jaki ma, to USB-C do wspomnianej komunikacji. Sam kabel jest całkiem długi, jego 2 metry w zupełności powinny wystarczyć każdemu. Co warte odnotowania, kabel jest w oplocie.

Niech nastanie jasność i kolory!

NZXT nie odeszło od gamingowych standardów – Function został wyposażony w podświetlenie RGB, które nie zawodzi. Klawiatura posiada cztery wgrane profile kolorów: biały, tęcza, barwy rotujące oraz falę. Dodatkowo możemy zmieniać stopień ich jasności – dostępne są cztery, które przełączamy klawiszem z boku urządzenia. Jeżeli jednak oczekujemy więcej, możemy pobrać ze strony producenta aplikację CAM. Pozwala ona nie tylko ingerować w kwestie oświetlenia, ale także zmieniać układ klawiszy oraz przypisywać makra. No i nie wymaga logowania (dostępny jest tryb gościa), co bardzo sobie cenię w takich dodatkach.

Sprawdź też: NZXT Kraken Z63 RGB White – recenzja. Skuteczność, elegancja i … gify!

Nie brakuje głosów, że RGB w tym modelu zawodzi, głównie jeśli idzie o stopień jasności. Moim zdaniem zarzut ten jest bezpodstawny – w zupełnie zaciemnionym pokoju nie miałem problemu z odszukiwaniem klawiszy, patrząc na urządzenie. Najwyższy stopień jasności nie jest powalający, ale nie chodzi przecież o to, aby urządzenie wypaliło nam oczy swoim blaskiem. Uważam, że dostosowano tu wszystko odpowiednio i blask urządzenia jest wyważony w niemal idealnym stopniu.

Stosunek jakości do ceny

Function z klawiaturą numeryczną jest drogi, to nie ulega wątpliwościom. Nie pojawił się jeszcze w polskich sklepach, jednak znamy cenę w euro. 160 euro to ponad 700 złotych i to właśnie w tych okolicach pewnie będzie oscylować cena urządzenia. To segment premium klawiatur mechanicznych i obecność w nim powinna być uwarunkowana mnogością opcji i jakością wykonania.

Dwa klucze dołączone do NZXT Function
Dwa klucze dołączone do klawiatury – oczywiście w barwach NZXT

Z tym drugim nie ma tu problemu, uważam, że nie poskąpiono środków. Klawiatura nie zawodzi, jeżeli idzie o doznania wizualne i stopień wykończenia. Tu wszystko stoi na najwyższym poziomie, począwszy od kabla w pięknym oplocie, przez sztywność konstrukcji, aż po podpórkę, która jest świetna. Niestety, nie udało się wyeliminować wszystkich potknięć, jak choćby grzechoczących klawiszy. Przyznam, że mógłbym przymknąć na to oko, gdyby Function celował w niższy segment cenowy. Tak jednak nie jest i uważam, że im wyższa cena, tym mniejsze przyzwolenie na niedociągnięcia.

Czy NZXT zaliczył udane wejście w świat klawiatur mechanicznych? 

Odpowiedź na to pytanie jest zależna. Uważam, że tak i nie. Tak, biorąc pod uwagę ogólną jakość wykonania i stylową prezencję, natomiast nie, jeżeli spojrzymy na cenę. Konkurencja nie śpi i wciąż można dostać mechanika z wyższej półki w lepszej cenie. Niestety, nawet hot swap nie usprawiedliwia tak wysoko określonej ceny za ten model.

Jeżeli NZXT podejdzie skromniej do wyceny tego modelu na nasz rynek (w co wątpię), mógłbym polecić to urządzenie z całego serca. Użytkowanie w codziennej rozgrywce czy pracy było dla mnie przyjemnością (choć musicie brać poprawkę na to, że lubię głośne klawiatury, takie jak Function). Podpórka nie była dodatkiem samym w sobie, rzeczywiście spełniała swoją funkcję, dwustopniowe podnoszenie klawiatury to rzadko spotykany dodatek, a rolka mogłaby być standardem u każdego producenta. Z punktu widzenia wykonania amerykańscy projektanci stanęli na wysokości zadania. Szkoda tylko, że księgowi się trochę zapędzili i przykleili do tego produktu tak wysoką cenę.

Sprawdź też: Genesis Thor 303 RGB – recenzja klawiatury. I wtedy wchodzi on, cały na biało

32
0

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *