Call of Duty: Modern Warfare 2 w końcu ujrzało światło dzienne! Jednak wcale nie cofnęliśmy się do 2009 roku, kiedy to odbyła się premiera oryginalnego MW2. Najnowszy tytuł Infinity Ward to sequel rebootu z 2019 roku. Jak wypada w boju?
Nie ukrywam, że po niezbyt udanym (według mnie!) Call of Duty: Vanguard, moje oczekiwania wobec „nowego” Modern Warfare 2 są zaniżone. Powiedziałbym wręcz, że przez moment były wręcz zerowe. Wszystko zmieniło się wraz z pierwszym zwiastunem i ogólnie materiałami reklamowymi, które mocno mnie zaintrygowały. Wraca Soap i Ghost – ta informacja mi wystarczyła.
Następnie zaprezentowano krótki fragment rozgrywki, a potem do tego doszły beta testy i już wiedziałem, że mogę spokojnie odetchnąć. No prawie. Osobiście niezbyt podeszła mi historia opowiedziana w Modern Warfare z 2019 roku, dlatego wciąż miałem pewne obawy względem historii, którą szykują twórcy w Call of Duty: Modern Warfare 2. Czy faktycznie było czego się bać?
Na wstępie zaznaczę, że w poniższym tekście skupię się głównie na trybie dla pojedynczego gracza. Jeśli chcecie nieco więcej poczytać na temat multiplayera, to zapraszam do moich wrażeń z testów multiplayera Call of Duty: Modern Warfare 2.
Call of Duty: Modern Warfare 2 – powrót Task Force 141! Nieco o fabule gry
Mawia się, że Call of Duty, niczym wojna, nigdy się nie zmienia. Mógłbym polemizować długo na ten temat, ale pod pewnymi względami też mogę się zgodzić. To, z czym na pewno seria jest kojarzona od lat, to intensywny i mocno oskryptowany tryb fabularny.
Wszystkie te gry można traktować jako interaktywne filmy akcji, bo takie właśnie sprawiają wrażenie. Nie inaczej jest w przypadku Call of Duty: Modern Warfare 2, choć w przypadku tej części twórcy postanowili nieco poeksperymentować, ale do tego jeszcze wrócę w późniejszej części tekstu.
Historia rozpoczyna się kilka lat po wydarzeniach z poprzedniej odsłony. Kapitan Price powołał do życia Task Force 141, w którego skład wchodzą takie osoby, jak Kyle „Gaz” Garrick, Simon „Ghost” Riley oraz John „Soap” MacTavish. Grupa ta ma teraz za zadanie pojmać oraz powstrzymać niejakiego Hassana Zyaniego.
Nikczemnikiem tym kieruje żądza zemsty za swojego dowódcę, który został zneutralizowany przez amerykańskie wojsko. Antagonista wchodzi w układ z międzynarodowym kartelem narkotykowym i zamierza wykorzystać skradzione rakiety do ataku na konkretne cele.
W międzyczasie nasi bohaterowie nawiążą współpracę z meksykańskimi siłami specjalnymi, a także nastąpi kilka zwrotów akcji. Wprawdzie brak tu drugiego „No Russian”, ale fabuła i tak cały czas trzyma w napięciu.
Oczywiście nie ma co się oszukiwać – tryb dla jednego gracza nie jest jakiś specjalnie wyszukany, całość to totalna sztampa, która miała wyłącznie jedno zadanie – zapewnić rozrywkę. Udało się. Szczerze powiedziawszy – ostatni raz tak dobrze bawiłem się przy Black Ops II, czyli przeszło dziesięć lat temu!
The Last of Hitman, czyli singleplayer zaskakuje
Już od samego początku Call of Duty: Modern Warfare 2 jest naprawdę intensywnie. Przeprowadzamy nalot bombowy, potem przemierzamy pogrążone w chaosie ulice meksykańskiego miasta, a następnie zwisamy do góry nogami na linie, będąc przyczepionymi do helikoptera i walczymy o przeżycie. W całej historii jest też nieco mocniejszych momentów, ale tym razem twórcy zrezygnowali z kontrowersyjnych scen. Trochę szkoda.
Gra dzieli się na 17 misji, podczas których zwiedza się przeróżne zakątki świata – od Amsterdamu, przez Chicago po Meksyk. Infinity Ward często też puszcza oczko do starych fanów i spora część misji jest hołdem dla tych z oryginalnej fabuły. Nie zabrakło też typowych dla serii akcji typu przejęcie platformy wiertniczej, czy operator działa AC-130. Niemniej nie brakuje także „nowości”.
W niektórych etapach twórcy dali graczom nieco więcej swobody. Wprawdzie dalej jest bardzo liniowo, jednak bez problemu czuć, że gra nie prowadzi cały czas za rączkę i dane zadanie można wykonać w inny sposób.
Osobiście bardzo spodobała mi się misja rodem z serii Hitman, gdzie pod przykrywką było trzeba zinfiltrować meksykański kartel. Totalnym zaskoczeniem były dla mnie fragmenty, które żywcem czerpały z np. The Last of Us. Otóż w Call of Duty: Modern Warfare 2 wprowadzono…crafting! Za jego pomocą nie tylko mogliśmy wytworzyć np. „wytrychy”, ale też granaty czy prowizoryczne ostrza. Nie ukrywam – wylałem nieco frustracji podczas nich, ale nie będę narzekał. Mam nadzieję, że w Modern Warfare 3 będzie więcej takich świeżych elementów.
Warto też wspomnieć, że czasem do wyboru otrzymujemy opcje dialogowe! Tego w Call of Duty raczej nikt się nie spodziewał. Nie mają one kompletnie wpływu na zakończenie itp. ale mimo wszystko są ciekawym dodatkiem i tylko zwiększają immersyjność tego tytułu.
Powrót starych kompanów oraz nowe twarze
Jak już wcześniej wspomniałem – w grze powraca kilka znajomych twarzy. Kapitan Price i Gaz pojawili się już w Modern Warfare 2019, a z inicjatywy tego pierwszego powołane do życia zostało Task Force 141. W jego skład wchodzą znani starym fanom Soap i Ghost. Z tą różnicą, że tym razem ten drugi jest wyższy stopniem od MacTavisha, ale też „więź” między nimi jest o wiele większa. Ważną rolę odgrywa też Kate Laswell, tak samo jak zupełnie nowa twarz w serii – Alejandro Vargas. Niezwykle charyzmatyczny dowódca meksykańskich sił specjalnych, który cojones ma chyba ze stali.
Poza tym przez fabułę przewija się też Generał Shepherd czy dowódca kompanii Cieni Phillip Graves. Na chwilę pojawi się stary kompan Nikolai, a także jedna z antagonistek poprzedniego MW, czyli Farah. Niemniej sama historia skupia się głównie na Soapie, Ghoscie oraz Alejandro i to oni otrzymali najwięcej „czasu antenowego”.
Relacje pomiędzy żołnierzami sprawiają wrażenie naprawdę autentycznych, spora w tym też zasługa iście fotorealistycznej mimiki twarzy, ale o samej grafice jeszcze wspomnę… Bardzo spodobało mi się, że postaciom dano nieco duszy, to nie są już napakowane testosteronem kukiełki, które ślepo wykonują rozkazy.
Tu faktycznie czuć więzi. Szczególnie w przypadku Soapa i Ghosta. John z Simonem bardzo lubią sobie dogryzać, nawet w momencie, kiedy ich życie wisi na włosku. Zachowują się jak to przysłowiowe stare małżeństwo – pozabijaliby się wzajemnie, ale w życiu nie dadzą zrobić tego komuś innemu. Warto też pamiętać, że to jednak nie są te same „legendy”, co w oryginalnej trylogii, a specjaliści, którzy na nią dopiero pracują.
Gaz cały czas się rozwija pod ciężką ręką Price’a. Kontrast między ich charakterami jest świetny. Kyle to wciąż narwany „młodzieniec” (w tej części ma zaledwie 26 lat!), przez co doświadczony w boju weteran John często musi go hamować. Dynamika pomiędzy postaciami jest naprawdę na plus.
Wyśrubowany poziom trudności. Czy to dalej CoD?
Seria Call of Duty od lat była pewnego rodzaju samograjem, a przynajmniej na normalnym poziomie trudności. Te gry dosłownie przechodziły się same i nie wymagały, nie wiadomo jakich, umiejętności. Nawet mniej wprawieni gracze bez problemu sobie radzili z kampanią fabularną.
No i tutaj Call of Duty: Modern Warfare 2 zaskakuje, bowiem zginąć nie jest wcale tak trudno. Szczególnie w etapach „skradankowych”. Trzeba o wiele rozważniej dobierać cele, osłony itp. bo jeden mały błąd i cały fragment, często długi, trzeba zaczynać od nowa.
Ogólnie nie miałbym z tym większego problemu, gdyby nie to, że postanowiono w tej części zainspirować się znakomitym, choć nieco zapomnianym World At War. W jaki sposób? Otóż nie ma znaczenia czy wyeliminuje się wszystkich wrogów w danym obszarze. Dopóki nie przejdzie się dalej, to wrogowie będą pojawiać się w nieskończoność. Dopóki miałem do dyspozycji karabin to pół biedy. Gorzej, kiedy moją najgroźniejszą bronią był pistolet z 6 nabojami, a moich oponentów było nie tylko więcej, ale byli w pełni opancerzeni.
Niemniej nowy CoD potrafi stanowić wyzwanie, nawet dla tych bardziej zaznajomionych z serią czy ogólnie gatunkiem. To dobrze. Twórcy w końcu starają się popchnąć serię jakoś do przodu i miejmy nadzieję, że w przyszłości będzie tylko lepiej.
Fabuła jest naprawdę w porządku, ALE…
Mnóstwo akcji, o wiele lepiej rozpisani bohaterowie oraz kilka zmian – nie da się ukryć, bawiłem się świetnie. Jednakże czegoś mi w tym wszystkiego brakowało. Call of Duty: Modern Warfare 2 to zabawa na zaledwie 6 godzin (jakby CoD już nas do tego nie przyzwyczaił), może w 2009 to wystarczyło, ale w tym przypadku ma się wrażenie, że twórcy wycięli jakiś ważny fragment historii i szybko doprowadzpili do finału. Naprawdę trudno się obejść bez wrażenia, że cała gra to zaledwie przystawka do kolejnej odsłony.
W pewnym momencie zaczyna się robić naprawdę gorąco i dwie ostatnie sceny nie pozostawiają wątpliwości – Modern Warfare 3 zapowiada się obficie. Niestety trochę przyjdzie nam poczekać na ten tytuł – w przyszłym roku seria robi sobie wolne, więc MW3 najwcześniej pojawi się dopiero za trzy lata. Oby Infinity Ward należycie wykorzystało ten czas.
Brakowało też jakichś charakterystycznych scen, które na długo zostaną w pamięci. Owszem – było sporo widowiskowych momentów, ale żaden z nich nie zostanie zapamiętany na dłużej. Wcześniej wspomniane „No Russian”, Czarnobyl, zabójstwo Zakhaeva lub Makarova, śmierć Soapa, wybuch atomówki itp. Tu czegoś takiego nie było, a wielka szkoda – okazji było co najmniej kilka.
Graficzne objawienie, ale nie do końca – grafika w Call of Duty: Modern Warfare 2
Kolejnym elementem, którym Call of Duty: Modern Warfare 2 wzięło mnie z zaskoczenia to grafika. Nie zrozumcie mnie źle – to zawsze był ładne tytuły. Ba, kiedy wszyscy zachwalali się Crysisem, ja byłem pod wrażeniem strefy wizualnej Call of Duty 4. Niemniej od lat seria po prostu nie wychodzi przed szereg pod tym względem. Zawsze jest dobrze, ale nie na tyle, by wpadać w zachwyt.
Tymczasem nowy CoD to tytuł, który pomimo tego, że został wydany na konsole poprzedniej generacji, to naprawdę potrafi zauroczyć tym, jak wygląda. Lokacje są prześliczne, a wirtualny Amsterdam robi ogromne wrażenie. Przed rozpoczęciem rozgrywki mignęło mi kilka screenów i nie wierzyłem, że tak to będzie wyglądać. Wyglądało.
Sprawdź też: Historia serii gier Call of Duty – najważniejsze informacje o kultowej grze FPS
Rewelacyjnie wypadają przerywniki filmowe – bohaterowie wyglądają jak żywi, a mimika twarzy jest imponująca. W momencie, kiedy miała mi już opaść szczęka, to coś się stało. Bohaterowie się poruszyli i to zabolało moje oczy. Na tle bardzo realistycznego tła animacje wypadają stosunkowo sztucznie, drewnianie i błyskawicznie burzy to immersję.
Za to pochwalić muszę optymalizację, a przynajmniej na PS5. Call of Duty: Modern Warfare 2 można uruchomić zarówno w 60 FPS, jak i 120, choć ten drugi ponoć ma odbić się na jakości grafiki. Przetestowałem obydwa i szczerze? Niezbyt było widać różnice (co nie oznacza, że w ogóle ich nie było!). Gra chodzi płynnie przez cały czas i nie przypominam sobie, aby spotkał mnie jakiś gwałtowny spadek klatek.
Multiplayer w Call of Duty: Modern Warfare 2 – dalej jest dobrze!
Pora na to, co CoDziarze uwielbiają najbardziej – multiplayer. Nie będę się długo rozwodził nad tym trybem, gdyż zmiany względem bety są praktycznie zerowe.
W wielkim skrócie natomiast – jest dobrze! Pokręcę nosem na to i owo, szczególnie że start mógł wyglądać nieco lepiej, ale w multi bawię się naprawdę nieźle (w końcu!). W pełnej wersji gry do dyspozycji jest nieco więcej map (choć brakuje muzeum!). W większości zaprojektowane są nieźle, choć od niektórych idzie odbić się błyskawicznie. Infinity Ward z pewnością odrobiło lekcje, zrozumiało jaki rodzaj plansz uwielbiają fani, dlatego spora część z nich jest stosunkowo średniej wielkości, a rozgrywka na nich dość dynamiczna.
Uwielbiam hotel, tor z F1 czy bazar Las Almas. Bardzo się polubiłem też z granicą amerykańsko-meksykańską, choć wielu graczy na nią narzeka. Sporo się na nich dzieje, są dość „korytarzowe”, więc dla mnie idealnie. Niestety np. taki Taraq mocno mnie zniechęcił – w wielu miejscach Call of Duty: Modern Warfare 2 wręcz gloryfikuje kampienie, co dosadnie jest odczuwalne szczególnie z włączonym crossplayem.
W grze jest mnóstwo miejsc do przykucnięcia i likwidowania wrogów, którzy nawet nie wiedzą, skąd otrzymali pocisk. Gracz w żaden sposób nie jest za to karany, a wręcz nagradzany. Kontrowersyjny system perków nie uległ zmianie. Dalej dwa z nich odblokowują się albo z czasem (który można skrócić poprzez zabójstwa). Tyle dobrze, że naprawiono minimapę – strzelających przeciwników w końcu na niej widać.
Nowy rusznikarz, tryb kooperacji i małe braki
Wielkim plusem jest nowy rusznikarz – w nowym MW2 nie odblokowuje się dodatków osobno do każdej broni. Od teraz, aby odblokować kolbę do M4, należy np. podnieść zupełnie inną broń do pewnego poziomu. Wymusza to na nas, jako graczach, testowania różnego uzbrojenia, co w pewien sposób wydłuża rozgrywkę, opóźniając „rutynę”, jak najbardziej się da.
Jeśli chodzi o „braki” to na ten moment próżno szukać trybów hardcore, czy rozgrywek 2v2, które mocno przypadły mi do gustu. Jest za to specjalny tryb inwazji, ratunku więźnia, trzecioosobowy czy kooperacja. Ten pierwszy to w teorii zwykły TDM, ale drużyny składają się z 20 osób, a na polu bitwy przeszkadzają jeszcze jednostki kontrolowane przez AI – te niestety są zwyczajnie głupie.
Ratunek więźnia natomiast to gratka dla fanów Counter Strike czy Rainbow Six: Siege. Dwie drużyny, jedna broni, druga ma za zadanie odbić. Nic odkrywczego, a jednak lekko urozmaica rozgrywkę. Tryb trzecioosobowy to po prostu zwykła gra, ale żołnierzami kieruje się z perspektywy, nie zgadniecie, trzeciej osoby.
Tryb kooperacji to hołd dla fanów oryginalnego Modern Warfare 2. Na razie są to wyłącznie trzy misje, średnio po godzinę każda. Są zróżnicowane, wykorzystują mechaniki, których zabrakło w trybie fabularnym czy multi, a także można na nich bez problemu nabijać kolejne poziomy broni do „zwykłych” trybów multi. Mam tylko nadzieję, że z czasem dodanych zostanie więcej etapów.
Sprawdź też: Premiery gier 2022 (PC, PS4, PS5, XONE, XSX, Switch)
Ogólne wrażenia z multiplayera
Jeśli chodzi o ogólne wrażenia z mutli, to potrzebowałem chwili, żeby nieco przyzwyczaić do samego strzelania. Gameplay w Vanguardzie szybko mnie do siebie zniechęcił, na chwilę wróciłem do Cold Wara, a ostatecznie kompletnie zrobiłem sobie krótką przerwę od CoDa. Jednakże świetnie bawiłem się w trakcie bety Modern Warfare 2 i byłem bardzo pozytywnie nastawiony na premierę pełnej wersji gry.
Niestety na początku mocno pozgrzytałem zębami i po części z mojej winy. Nie wyłączyłem crossplayu, a matchmaking nie był dla mnie łaskawy – dobierało mi graczy na „maksymalnym” poziomie, więc z pełnym pakietem atutów i broni, pecetowcy robili ze mną, co chcieli, a konsolowcy, żeby przeżyć, kampili na potęgę.
Mała zmiana w opcjach i od razu rozgrywka stała się przyjemniejsza, niemniej wielbicieli siedzenia w jednym miejscu dalej nie brakuje. Trochę przez to też zwolniło tempo gry – szybko wybiłem sobie z głowy szybkie bieganie po korytarzach, a zacząłem bardziej „taktycznie” podchodzić do rozgrywki. Czy to zmiana na plus? Na razie trudno mi stwierdzić – wrócę tu za pół roku (trzymajcie mnie za słowo!).
W trakcie pisania tego tekstu sam dobijam już do 55 poziomu, ale jak to mam w zwyczaju – na pewno dobiję kilka razy prestiż. Bawię się dobrze, ale na razie mam wrażenie, że całość jest nieco wybrakowana. Activision i Infinity Ward wprawdzie obiecują, że TYM RAZEM gra otrzyma należyte wsparcie (wypadałoby, wszakże za rok zabraknie nowego CoDa). Na pewno wraz z każdym kolejnym sezonem będzie dodawana nowa zawartość, tryb hardcore na pewno ruszy już za chwilę, ale nie zmienia to faktu, że mogłoby być tego trochę więcej.
Podsumowanie – czy warto zagrać w Call of Duty: Modern Warfare 2?
Trochę pochwaliłem i ponarzekałem, także pora na małe podsumowanie. Jak to jest z tym Call of Duty: Modern Warfare 2? Nie ma co się oszukiwać – nie jest to żadna rewolucja na rynku, jedynie lekka ewolucja w serii. Tytuł też świetnie się wstrzelił w czasie – brakowało mi jakiejś „hitowej” strzelanki, bo Battlefield 2042 ostatecznie zawiódł i nie doczekał się odkupienia, a na Xboxie i PC gram mało, więc Halo: Infinite jest w odstawce.
Nowy CoD to po prostu dobrze zrealizowany FPS. Strzela się jak zwykle super, grafika cieszy oko, a przez kamperów za chwilę osiwieję. Wszystko w normie. Singleplayer naprawdę daje radę, choć brakuje w nim scen godnych zapamiętania, a tryb kooperacji ma potencjał. Tym razem też jednak faktycznie czuć, że Infinity Ward coś próbuje ruszyć z tą serią. Z niecierpliwością czekam na nową zawartość, a jeszcze bardziej na Modern Warfare 3. Szczególnie że następna część trafi już wyłącznie na next-geny.
Fanów serii raczej nie trzeba przekonywać. Nieco wolniejsze multi może za to zachęcić nowych graczy. Do tego dochodzi naprawdę porządna historia, z którą spokojnie mogą zapoznać się osoby, które nie miały do czynienia z Modern Warfare 2019. Ja po kiepskim Vanguardzie, odfochałem się na CoDa.
Podsumowanie:
Call of Duty: Modern Warfare 2 tosolidny i dobrze wykonany FPS, który rewolucją nie jest, ale ewolucją już jak najbardziej. Single trzyma w napięciu, a multiplayer sprawia mnóstwo radochy. Na ten moment brakuje nieco zawartości, a fabuła mogłaby być nieco dłuższa. Tytuł nie tylko dla starych wyjadaczy, ale też dla osób, które dopiero chcą zacząć przygodę z serią.
Ocena: 8/10
Kod do recenzji na PS5 podesłała nam firma CENEGA. Dziękujemy!