A Plague Tale: Requiem wpadło w moje ręce. Tytuł jest kontynuacją historii rozpoczętej w A Plague Tale: Innocence. Czy okaże się lepszą częścią od poprzednika? Dlaczego nie będę chciał mieć szczura po graniu w ten tytuł?
Parę słów o serii A Plague Tale
Zacznijmy od małego wprowadzenia, czym jest seria A Plague Tale. To nic innego jak liniowa skradanka, której fabuła została osadzona w XIV-wiecznej Francji. Warto jednak dodać, że lokacje w grze nie są odwzorowaniem rzeczywistych miejsc – czyli mamy do czynienia z fikcyjnymi miastami. Głównym bohaterem, którym sterujemy, jest nastoletnia Amicia, której wyjątkową specjalnością jest władanie procą.
Przez dużą część rozgrywki protagonistce towarzyszy Hugo – młodszy brat, który cierpi na tajemniczą chorobę. Jak wygląda rozgrywka? W wielkim skrócie Amicia wraz z bratem musi uciekać przed Inkwizycją oraz plagą szczurów. Czas akcji gry ma nawiązywać do historycznej epidemii czarnej śmierci w Europie. Wykorzystując skradankowe sztuczki i elementy infrastruktury, przedzieramy się od początku do końca mapy, unikając walki bezpośredniej. Dlaczego? Proca może być niewystarczającym narzędziem śmierci w porównaniu z toporem przeciwnika.
Gra A Plague Tale: Requiem jest kontynuacją historii z poprzedniej części, a więc jeśli chcemy w pełni zrozumieć, co się dzieje w fabule, to powinniśmy zacząć od A Plague Tale: Innocence. W mojej opinii nie jest to obligatoryjne, a z kontekstu wypowiedzi nowy gracz jest w stanie dużo zrozumieć, ale na pewno tracimy jednak część smaczków.
A Plague Tale: Requiem – co nowego?
Asobo Studio (czyli twórcy gry) nie próżnowało i postawiło na powiew świeżości w stosunku do poprzedniej części. Znajdziemy tutaj o wiele większy wachlarz broni, ponieważ otrzymujemy chociażby kuszę, która jest sporym ułatwieniem względem poprzedniej części, gdzie dysponowaliśmy tylko procą. Dzięki niej będziemy w stanie przebić pancerz mocnego przeciwnika, gdy będziemy zagrożeni. Amicia może także ukradkiem pozbawiać życia wrogów za pomocą noży, które znajdujemy po drodze, przemierzając zaszczurzoną Francję.
Można powiedzieć, że A Plague Tale: Innocence była trochę budżetową produkcją, lokacje były mniejsze, a i możliwości kombinacji podczas skradania się były jakoś… powtarzalne i biedne. Z kolei w A Plague Tale: Requiem nowości naprawdę nie zabrakło! W pewnym momencie gry, Hugo otrzymuje możliwość swobodnego (choć czasem ograniczonego) sterowania plagą szczurów. W takim razie gryzonie będą naszymi sprzymierzeńcami? W pewnych sytuacjach tak!
Kończąc najciekawsze nowości, otrzymujemy także drzewko rozwoju postaci, dzięki któremu możemy upgrade’ować umiejętności bohatera tą ścieżką, jaka nam będzie najbardziej odpowiadać – miły dodatek! Dodatkowo otrzymujemy jeszcze stosunkowo otwarte miasto, które możemy sobie pozwiedzać, ale… no nie jest to Wiedźmin lub Gothic. Nie znajdziemy w A Plague Tale: Requiem jakichś drobnych misji pobocznych w mieście. Ciekawy dodatek, choć w praktyce szybko stanie się bezużyteczny.
Sprawdź też: Premiery gier 2022 (PC, PS4, PS5, XONE, XSX, Switch)
Cud, miód i orzeszki, czyli fabuła!
Muszę przyznać, że poza interesującą i urozmaiconą mechaniką gry, to A Plague Tale: Requiem naprawdę wciąga swoją fabułą! Cóż, gdyby nie ona, to nie byłoby sensu grać w ten tytuł. Bolesne, ale prawdziwe, chyba nikomu by nie sprawiało radości przechodzenie lokacji wypełnionych żołnierzami i szczurami bez większego celu. Oczywiście nie będę spoilerował dokładnie fabuły ani zdradzał zakończenia, ale celem tej części jest uratowanie Hugo ze szponów tajemniczej choroby.
Nurt tej historii jest napisany tak wciągająco, że zwyczajnie chce się przechodzić A Plague Tale: Requiem. Muszę przyznać, że mam dosyć specyficzne podejście do tej gry, ale może o tym za chwilę. Z uwagi na to, że jest to liniowa gra, w której nie mamy możliwości zwiedzania dowolnie świata (oprócz jednego, małego miasta), to fabuła musiała być wyśmienita i dokładnie taka jest.
Kontynuacja jest dłuższa, ponieważ posiada aż 17 rozdziałów, a to w praktyce oznacza ok. 19 godzin gry lub oczywiście dłużej, jeżeli jesteśmy zwolennikami zbierania wszystkich drobnostek obecnych na mapie. Asobo Studio świetnie zaprojektowało rozdziały, ponieważ w każdym etapie otrzymujemy coś nowego, co w teorii podtrzymuje uwagę. W praktyce bywa niestety różnie…
Grafika w A Plague Tale: Requiem
Jeśli jesteście zwolennikami podziwiania malowniczej natury, to jest to gra zdecydowanie dla Was. Oczywiście to moja subiektywna opinia, niektórzy twierdzą, że grafika w A Plague Tale: Requiem jest okej i nic więcej, ale jak dla mnie – miód! Przechodząc przez krainy, często się zatrzymywałem w miejscu, aby po prostu popatrzeć sobie na tą piękną oprawę (z tego względu jest tak dużo zdjęć krajobrazów w tej recenzji). Arbuzy, widzieliście kiedyś tak pięknie wykonanego arbuza w grze? Może jestem nienormalny, ale w lokacjach, które odwiedza Amicia, aż chce się być.
Znacznie większy budżet podczas tworzenia kontynuacji tytułu widać właśnie w grafice, ponieważ krainy, lokacje, miasta są znacznie większe i bardziej urozmaicone. Jest na czym oko zawiesić, gwarantuję! Co do szczurów – jest ich ogrom, znacznie więcej niż w poprzedniej części, choć wydaje mi się, że graficznie za bardzo się one nie zmieniły. Niemniej jednak, gdy podczas ucieczki plaga wylewa się z każdej szczeliny, to uwierzcie mi, robi to niemałe wrażenie. Gdy tak się człowiek napatrzy na te szczury, to jakoś odchodzi chęć na to, aby posiadać je w domowej klatce. Recenzowałem grę na PC i powiem szczerze… szkoda, że nie mamy tutaj ray tracingu, ponieważ krainy wyglądałyby jeszcze konkretniej, ale i tak jest dobrze!
Sprawdź też: Hellblade: Senua’s Sacrifice (PS4, XONE, XSX, Nintendo Switch, PC)
Co z optymalizacją?
No właśnie, dochodzimy do sporej pięty achillesowej gry A Plague Tale: Requiem. Z mojej perspektywy, czyli użytkownika PC, gra jest jak dla mnie dobrze zoptymalizowana. Podczas grania w FullHD na ustawieniach najwyższych, tytuł śmiga aż miło w ponad 60 kl/s. Jest po prostu stabilnie! Problemy pojawiają się wśród właścicieli konsol (czy trzeba jeszcze kolejnych dowodów, że pecety górą?), ponieważ nawet w rozdzielczości 1920×1080 gra osiąga ledwie 30 klatek, a momentami bywa nawet gorzej.
PlayStation 5 także cierpi na 30 klatek, cóż tu powiedzieć… Mogło być lepiej. Irytacji wśród konsolowców dodaje fakt, że przecież A Plague Tale: Requiem to nie gra z otwartym światem, więc co tutaj się wydarzyło? Ciężko powiedzieć. Jeżeli planujesz kupić grę na konsolę Xbox lub PlayStation to pogódź się z graniem w 30 klatkach albo poczekaj na poprawienie optymalizacji, która miejmy nadzieję, że nadejdzie w najbliższym czasie.
Muzyka i dźwięk, czyli jak zrobić to dobrze
Jak zaczynam pisać ten rozdział w recenzji, to muszę powiedzieć, że czuję się podekscytowany. Być może moje odczucia wynikają z tego, że grałem na słuchawkach i dźwięk otaczał z bliska moje ucho. Osoby grające na telewizorze być może nie doświadczą takiego poziomu immersji (chyba że posiadacie zestaw kina domowego), ale o co mi dokładnie chodzi? Mam wrażenie, że twórcy A Plague Tale: Requiem mocno skupili się na przekazaniu emocji za pomocą dźwięków, jakie odczuwa Amicia.
Dla niewtajemniczonych, Amicia jest bliższa do bratania się, aniżeli zabijania. Sytuacje, które napotykamy podczas gry, powodują, że Amicia zaczyna słabnąć psychicznie. Protagonistka doświadcza lęków, natłoku myśli, zawrotów głowy i co najlepsze, my to odczuwamy bardzo dobrze. Siedzimy ukryci w krzakach, czekając aż minie nas wróg, a Amicia zaczyna z paniki mocniej oddychać, czy niemalże dostawać drgawek. Dodatkowe monologi wypowiadane same do siebie pod nosem tylko podsycają atmosferę.
Podczas kombinowania, jak tu przejść na drugą stronę lokacji, gdy usłyszałem, że z moją Amicią robi się coraz gorzej, sam zacząłem się stresować. Szczerze mówiąc, czegoś takiego nie doświadczyłem w żadnej innej produkcji. Udźwiękowienie i wciągniecie mnie tym sposobem w środek gry, jest NIESAMOWITE. To mi się podoba, nie wiem, czy twórcy mieli to na myśli, ale wyszło im to mocarnie! Co do muzyki, skomponował ją sam Olivier Deriviere znany z pierwszej części A Plague Tale, a także z Dying Light 2. Myślę, że nie muszę tutaj nic więcej dodawać. Oprawa muzyczna jest kozacka i kropka.
Sprawdź też: Uncharted: Legacy of Thieves Collection – recenzja wersji PC
Jak się grało? Gameplay w A Plague Tale: Requiem
Paradoksalnie dochodzimy do najtrudniejszego dla mnie nagłówka. Z jednej strony, parę linijek wyżej chwalę immersję podczas gry w A Plague Tale, ale z drugiej strony chcę rzucić graczom moje odmienne spojrzenie na ten tytuł. Jak się grało? Dobrze, ale nie zachwycająco. W czym tkwi problem tej serii? Mam wrażenie, że właśnie w tej mocnej liniowości, ma to swoje zalety, jak i wady. Grając w A Plague Tale, mierzymy się tak naprawdę z dwoma przeciwnikami – ze szczurami i z żołnierzami. Oczywiście, pojawia się dużo urozmaicających elementów podczas rozdziałów, ale w dalszym ciągu naszym zadaniem jest dojść na drugi koniec lokacji, zamknąć za sobą drzwi (dosłownie) i odfajkowane.
Często mapy, po których się poruszamy, są zbudowane w taki sposób, że wystarczy dostać się na drugą stronę, a tam na pewno znajdziemy wyjście i gotowe, następny rozdział. Gra nam udostępnia wiele ścieżek, Amicia ogólnie teraz jest mocniejsza, znacznie częściej możemy nią konfrontować się z wrogami twarzą w twarz, ale możemy też po cichu kitrać się w krzakach. Dochodzimy właśnie do sedna problemu, podczas ukrywania się w trawie zaczynamy mocno się wkręcać w postać, odczuwać jej emocje, aby bezpiecznie przeprowadzić brata, ale i też zwyczajnie nużyć… Rozgrywka potrafi się często mocno przeciągać.
Zaletą tej liniowości jest to, że w moich odczuciach, jeden rozdział dziennie w A Plague Tale: Requiem był wystarczający, żeby cieszyć się grą, a nie przechodzić ją na siłę. Uważam, że nie jest to produkcja, którą można przejść w dzień, dwa, chyba że jest się masochistą. Tytuł jest genialny, ale w umiarkowanych ilościach. Czasem nasz jeden nieopatrzny ruch potrafi wszystko zrujnować. Zostaniemy wykryci i tyle z zabawy – zaczynamy od nowa. Jeśli jednak szukamy gry, przy której chcemy wieczorkiem się zrelaksować, pokombinować, to jest to obowiązkowa pozycja do ogrania!
Co mogło być ciut lepsze? Wady gry
Nie odnotowałem zbyt wielu niedoskonałości, choć rzuciło mi się w oczy parę drobnostek, które wywołały u mnie zdziwienie. Po pierwsze, mimika twarzy – jest ona po prostu jakaś taka podstawowa i bez głębszych uczuć. Przypominają mi się pierwsze części serii Assassin’s Creed, ponieważ tam podobnie wyglądały cutscenki. Jak na produkcję z 2022 roku mogło być znacznie lepiej.
Po drugie, dosyć przestarzałe wydały mi się przejścia pomiędzy nowymi rozdziałami, ale także podczas wykonywania zadań wewnątrz mapy. Dla przykładu, w pewnym momencie rozwalamy drzwi balistą z wybuchową strzałą, wprowadzając chaos w zamku, aby się z niego bezpiecznie wydostać. Animacja, jaka temu towarzyszy, wyglądała niemal, jakby stworzono ją w GTA: San Andreas z użyciem moda CamHack.
Natomiast, gdy pojawiają się przejścia między rozdziałami, to od razu dostaję flashbacki z Assassin’s Creed II, ponieważ tam były bardzo podobne, gdy przechodziliśmy do animusa. Może to moje wybujałe oczekiwania, ale wydaje mi się, że animacje i te między sekcje zrobiono trochę po łebkach. Smaczkiem pozostają niewidzialne granice, na których zatrzymujemy się np. w miastach. Tak czy siak, nie wzbudziło to we mnie niechęci do gry, ot takie małe dowody na to, że gdzieś te cięcia budżetowe padły.
Sprawdź też: Konfigurator PC – składanie komputera online
A Plague Tale: Requiem – podsumowanie recenzji gry
Będzie zwięźle i konkretnie – uważam, że A Plague Tale: Requiem to kawał dobrze wykonanej gry. Twórcy z Asobo Studio odrobili prawidłowo pracę domową, dając nam tytuł znacznie bardziej rozbudowany, upiększony względem poprzedniej części. Na komputerze gra prezentuje się cudnie, płynnie, a gdy gramy na słuchawkach to gwarantuję, że świat Amicii i Hugo wciągnie Was bez reszty. Oczywiście to nie jest gra dla każdego, nie możemy nastawiać się na rozwałkę jak w God of War, ale i tak otrzymujemy znacznie więcej możliwości.
A Plague Tale: Requiem niestety jest też grą jednorazową z racji swojej liniowości, a zatem proponuję się nią rozkoszować, czerpać jak najwięcej przyjemności z rozwiązywania łamigłówek na mapie oblężonej czarną, szczurzą zarazą. Amicia może nie przypaść każdemu do gustu, ale klimat, jakiego doświadczamy podczas obcowania z nią i jej bratem może wywołać moralnego kaca, gdy skończymy grę. Świetny tytuł, ale przy rozsądnym dozowaniu!
Grę do recenzji na PC dostarczyła nam firma CENEGA. Dziękujemy!