Polski producent model Motus PRO 10 określa mianem crossovera. Hulajnoga idealna zarówno do jazdy po mieście, jak i poza nim – czy jest tak w rzeczywistości? Czy może to zwykły chwyt marketingowy? Dwa tygodnie spędzone z hulajnogą udowodniły mi, że marketing niczego tu nie ubarwił.
W ofercie polskiego producenta znajdziemy szeroki wachlarz hulajnóg, zarówno stricte miejskich (jak testowany przez Michała model Motus Scooty 10 2021), jak i o zacięciu sportowym, czyli model Pro 10 Sport. Motus nie zapomniał także o czymś pośrodku, czyli hulajnodze miejskiej, która ma na tyle mocy, że spokojnie wyjedziemy nią poza utwardzoną nawierzchnię. Owocem tego „wypośrodkowania” jest model Motus PRO 10, którym miałem okazję trochę pojeździć. I przyznam bez bicia, że PRO 10 zrobił na mnie duże wrażenie.
Na wstępie jednak zaznaczę, że do tej pory nie miałem dużego kontaktu z tego rodzaju pojazdami. Wręcz zastanawiałem się, czy to dobry pomysł, abym zaczynał od modelu, który zdolny jest, według słów producenta, osiągnąć prędkość 45 km/h. Koniec końców, nie było tak źle, jak mogłem początkowo zakładać – udało się „odwinąć manetkę” przy równoczesnym zachowaniu integralności cielesnej (czytaj: nie miałem żadnej kraksy). Wspomnę jeszcze o swoich „parametrach”, które interesują wielu potencjalnych kupujących – na hulajnogę wniosłem 87 kilogramów masy ciała wraz z 196 centymetrami wzrostu. Jak model poradził sobie z wożeniem mojej skromnej osoby po pięknym mieście królów Polski? Tego wszystkiego dowiesz się z tej recenzji.
Najważniejsze informacje i dane techniczne Motus PRO 10
Motus nie ukrywa, że swój model kieruje dla osób, które czują niedosyt w kontakcie ze zwykłymi „cywilnymi” modelami hulajnóg. Czuć tutaj te sportowe zacięcie, które sprawi, że podróżując nią po mieście, będziecie przyciągać wzrok i zostawiać w tyle większość innych hulajnóg podczas ruszania ze świateł. Według zapewnień mamy tu możliwość przejechania około 70 kilometrów na jednym pełnym ładowaniu – to całkiem duży zasięg, choć wiadomo, że trzeba brać poprawkę na masę czynników. Warto także zaznaczyć, że zdecydowanie nie jest to model dla najmłodszych – silnik o mocy 600 W na najwyższym biegu potrafi wyrwać hulajnogę spod nóg, jeżeli za mocno wciśniemy gaz. Motus zaznacza, że model nie jest przeznaczony dla osób poniżej 50 kilogramów masy ciała, zatem miejcie to na uwadze.
Do urządzenia został dołączony wyświetlacz LCD (niestety, trochę za ciemny w słoneczne dni), który informuje nas o całkiem istotnych informacjach, takich jak: poziom naładowania baterii, liczba przebytych kilometrów (zarówno całkowita, jak i częściowa w trakcie odbywanej wycieczki), napięcie baterii czy aktualny bieg. No właśnie, biegi. Motus PRO 10 ma trzy biegi, które pozwalają nam rozwijać różne prędkości maksymalne i tak kolejno, cytując instrukcję, na pierwszym biegu v-max wynosi 25 km/h, drugi bieg to 35 km/h, trzeci natomiast to zawrotne 45 km/h. Testowana hulajnoga jest odblokowana, jednak w mieście rzadko kiedy wrzucałem jej trzeci bieg (z racji regulacji prawnych co do prędkości, jaką mogą rozwijać hulajnogi), służy on prędzej jeździe pozamiejskiej lub tam, gdzie mamy sposobność rozwinąć dużą prędkość bez narażenia siebie lub kogokolwiek innego na wypadek.
Dane techniczne Motus PRO 10
W celu ułatwienia podjęcia decyzji o zakupie przedstawię Wam kilka twardych faktów na temat parametrów tej hulajnogi, jakie przedstawia sam producent. Do tych najważniejszych zaliczają się:
- Moc silnika: 600 W
- Maksymalne obciążenie: 100 kg
- Prędkość maksymalna deklarowana: 45 km/h
- Zasięg deklarowany: ok. 70 km
- Waga urządzenia: 24 Kg
- Biegi: 3
- Pojemność baterii: 18.2 Ah
- Czas ładowania: 8-10 godzin
- Rodzaj hamulców: tarczowe (przód i tył)
- Rozmiar kół: 10”
- Amortyzacja: sprężynowa (przód i tył)
- Oświetlenie: tak
- Aplikacja: brak
- Wyświetlacz: LCD
- Materiał ramy: kute aluminium
Na wyjaśnienie zasługuje kwestia udźwigu – czy Motus PRO 10 rzeczywiście jest przeznaczony dla osób z wagą do 100 kilogramów? Strona producenta oraz różne sklepy oferujące ją w sprzedaży piszą o 120 kilogramach udźwigu, natomiast instrukcja obsługi dołączona do hulajnogi mówi o maksymalnie 100 kilogramach. Osobiście uznałem, że w tym przypadku należy dać wiarę instrukcji i zgodnie z nią wpisałem o 20 kilogramów mniejsze obciążenie, niż to, jakie znajdziemy na stronie Motusa.
Pierwszy kontakt z Motus PRO 10
Motus PRO 10 wygląda mocarnie i wzbudza podziw swoją prezencją. Powiedziałbym, że wygląda nadzwyczaj ładnie (moim zdaniem zdecydowanie lepiej niż miejski Motus Scooty 10 2021) i sportowo. Nawet jeżeli nic o niej nie wiesz, pierwszy rzut oka wystarczy, aby stwierdzić, że to mocna i szybka hulajnoga. I nie, nie dlatego, że jest tylko czerwona. W zasadzie to nie jest – przeważa tu czerń z czerwonymi wstawkami, które moim zdaniem wyglądają świetnie. Przyznam, że podczas przejażdżek wokół krakowskich Błoni PRO 10 przyciągał spojrzenia innych osób – zwłaszcza gdy się ściemniło i włączyłem światła, które wyglądają świetnie.
Konstrukcja wykonana jest z kutego aluminium i stali, które tu przeważają. Nie brakuje plastikowych wstawek, te jednak wykonane są z twardego materiału. Przykładem jest tu tylny błotnik – zrobiono go z plastiku, który nie ugina się, nawet gdy przypadkowo oprzecie o niego stopę w trakcie jazdy. Co do miejsca na stopy to nie musicie się obawiać – podest jest naprawdę ogromny. Choć sam noszę duży rozmiar obuwia, nie było problemu, aby podróżować hulajnogą ze stopami złączonymi obok siebie.
Niestety, moc Motusa PRO 10 okupiona została masą. Hulajnoga waży 24 kilogramy i jak każde tego typu urządzenie nie jest najbardziej poręczne w noszeniu – nawet gdy jest złożona. Mieszkam na trzecim piętrze bloku bez windy – wolałem trzymać ją w mieszkaniu i za każdym razem byłem zmuszony przenosić ją po schodach. 24 kilogramy to niewiele na pierwszy rzut oka, niemniej jednak idzie je poczuć, zwłaszcza wnosząc pod górę. Przed zakupem koniecznie weź pod uwagę to, czy zdołasz ją podnieść i przenieść.
Co do kwestii składania to z jednej strony należy pochwalić Motusa: nic tu nie drży, zatrzask blokujący kolumnę jest mocny i pewny. Jeżeli procedura rozłożenia została wykonana właściwie, to nie ma możliwości, aby urządzenie się samo z siebie złożyło. Z drugiej strony, obawiam się, czy to aby nie za mocno siedzi. Nie wiem, czy to przypadłość tylko mojego modelu, ale odblokowanie kierownicy wymaga sporo krzepy. Na tyle, że z początku myślałem, iż coś nie gra. Po mocniejszej próbie udało się ją złożyć, jednak jak można dowiedzieć się z recenzji Michała dotyczącej Motusa Scooty 10 2021, to chyba standard dla hulajnóg Motusa. Zgadzam się razem z nim, że wpływa to na bezpieczeństwo jazdy i lepiej jest, aby wszystko mocno się trzymało, niż miało rozpiąć podczas jazdy z prędkością 30 km/h.
Sprawdź też: Hulajnogi Motus – elektryczna rewolucja w polskich miastach
Do jazdy po mieście i poza nim
No dobrze, ale jak ten model wypada w tym, do czego jest przeznaczony? W przypadku zasięgu dużą rolę odgrywa masa kierującego – swoje wymiary podałem wyżej, zatem macie jakiś punkt odniesienia. Motus PRO 10 był przeze mnie testowany głównie w mieście na twardej nawierzchni wszelkiego rodzaju (kostka, asfalt, trylinka etc.) i okazjonalnie na ścieżkach leśnych oraz nawierzchni sypkiej.
Skupię się najpierw na maksymalnym zasięgu urządzenia. Producent deklaruje około 70 kilometrów na pełnej baterii. No cóż, do tego wyniku nie udało mi się zbliżyć – jazda ekonomiczna pozwoliła mi na wykonanie około 54 kilometrów. Przez taką jazdę rozumiem poruszanie się na pierwszym biegu z przepisową prędkością około 20 km/h. Bardziej dynamiczne poruszanie się po mieście pozwoliło mi pokonać dystans około 40 kilometrów. Czy Motus PRO 10 wypada źle? Gdzie pozostałe 30 km do deklarowanych 70? W tym przypadku musicie brać pod uwagę moją masę ciała oraz specyfikę jazdy miejskiej – liczne postoje, rzadkie chwile odpoczynku dla silnika i baterii, dociskanie manetki gazu tam, gdzie można było to zrobić, strome podjazdy. Krótko, starałem się ją zamęczyć – jeżeli weźmiemy poprawkę na to wszystko, produkt firmy Motus wypadł całkiem zadowalająco. Myślę też, że jeżeli jesteś lżejszy/lżejsza niż ja, będziesz w stanie wycisnąć większy dystans z szybszego poruszania się.
Jak wypada kwestia prędkości maksymalnych na poszczególnych biegach? Testując je w kontrolowanych warunkach, zauważyłem, że urządzenie było w stanie wycisnąć więcej na danym biegu, niż deklaruje to producent. Prędkość maksymalna dla pierwszego biegu to 34 km/h, drugi bieg był w stanie wejść w okolice 40 km/h, trzeci dociskał silnik do końca, zapewniając 45 km/h. Jest to zatem niezwykle szybki sprzęt, którego moc należy traktować z dużą dozą ostrożności. Nadaje się świetnie do miasta, zapewniając dynamikę startu z czerwonego światła, jednak samemu w mieście rzadko kiedy używałem trzeciego biegu. Z tej racji, że prędkość byłaby zwyczajnie za wysoka (zarówno z punktu widzenia prawnego, jak i mojego własnego bezpieczeństwa). Motus deklaruje tu, że trzeci bieg najlepiej pracuje między 25 a 45 km/h. Jeżeli mało Wam mocy, pozostaje on na podorędziu, jednak wydaje mi się, że drugi bieg w zupełności wystarczy do miasta.
Wspomnieć muszę o sytuacji, która miała miejsce kilka razy. Otóż Motus PRO 10 lubił mi odcinać gaz po dłuższym dystansie. Nie do końca pojmuję, czemu miało to miejsce – być może był to jakiś mechanizm chroniący baterię lub silnik. Niemniej hulajnoga nie komunikowała tego mi w żaden sposób jakąkolwiek informacją na wyświetlaczu. Po prostu, w jednej chwili jadę z dociśniętą manetką i nagle hulajnoga zwalnia – wyświetlacz ani drgnął, poziom napięcia baterii też nie był niepokojący. Nie do końca rozumiałem powód tego, jednak po krótkim postoju wszystko wracało do normy. Być może wpływ na to miała stosunkowo niska temperatura, podczas której z niej korzystałem? Ewentualnie, może to kwestia modelu, który posiadam – możliwości jest wiele, jednak nie miało to miejsca jakoś szczególnie często.
Sprawdź też: Motus Scooty 10 2021 – recenzja hulajnogi elektrycznej
Poruszając się po szutrze i ścieżkach leśnych, nie zauważyłem, aby hulajnoga przesadnie „pociła się” w takich okolicznościach jazdy. Dużą rolę odgrywały także amortyzatory, które świetnie niwelowały wszelkie wstrząsy. Ogólnie, Motus PRO 10 zasługuje na dużą pochwałę za konstrukcję – w mieście hulajnoga praktycznie płynie, nie ma mowy odczuwania tu np. nierówności kostki brukowej czy podjazdów. Na dodatek jest bardzo stabilna, na tyle, że nawet taki żółtodziób jak ja szybko wyczuł ją i poruszał się całkiem pewnie. Dużą rolę odgrywa tu zarówno cały układ zawieszenia, jak i grube, 10-calowe opony, również poprawiające komfort jazdy. Na powierzchniach sypkich też jeździło się dobrze, jednak tutaj nie ma co przesadzać – to crossover, jednak bardziej z naciskiem na poruszanie się po mieście. Jeżeli szukacie modelu offroadowego, polecam sprawdzić inny model Motusa, który lepiej poradzi sobie w takim przeznaczeniu.
Podsumowując to, jak wypada ona w jeździe, stwierdzam, że nie jest źle. Deklarowany zasięg ma to do siebie, że jego wymierzanie odbywa się w warunkach, które mają mało wspólnego z jazdą po mieście (obstawiam, że większość z Was lwią część czasu porusza się hulajnogą w takich warunkach). Dużo postojów, szybkiego ruszania, podjazdów, jazdy pod wiatr etc. – to wszystko skutecznie drenuje baterie. Owszem, jeżdżąc powoli, hulajnoga i tak osiągnęła fenomenalny wynik ponad 50 kilometrów, jednak pragnę zaznaczyć, że sporo tego dystansu zostało pokonanych dookoła krakowskich Błoni. Jedna pełna rundka tego parku miejskiego to około 4 kilometrów, prędkość utrzymywana była raczej stała. W związku z tym, jeżdżąc trybem EKO po mieście, wynik ten może się trochę różnić, nie sądzę jednak, że spadnie przesadnie poniżej 50 kilometrów.
Mając „ciężką rękę”, która lubi docisnąć manetkę, też nie będziecie mieli powodów do narzekań. Owszem, na pierwszy rzut oka 40 kilometrów to znacznie mniej niż 70, które widnieją w instrukcji. Należy jednak pamiętać, że takie testy nie odbywają się na najwyższych obrotach. A sama hulajnoga, pamiętając o specyfice dynamicznej jazdy miejskiej, poradziła sobie bardzo dobrze – 40 kilometrów dziennie to niezły wynik, który pozwoli Wam objechać sporo punktów w mieście, nawet gdy goni Was czas.
Na sam koniec ładowanie urządzenia – nauczony radą płynącą z instrukcji, mówiącą, że hulajnoga powinna być podłączona do sieci, gdy pojemność baterii spadnie do ostatniej kreski, podpiąłem ją do ładowania. Tutaj cudów nie ma, urządzenie ładuje się zgodnie z tym, co zasugerował producent. W moim przypadku było to niecałe 10 godzin – od jednej kreski do pełnego stanu baterii.
To, co nie zagrało w Motusie PRO 10
Mam pewne uwagi do tego urządzenia, które rozwinę w tym akapicie. Powyżej wspominałem już o okazjonalnym odłączaniu gazu, stąd też nie będę do tego wracał. Innym mankamentem tej hulajnogi jest jej oświetlenie. Paradoksalnie, Motus PRO 10 świeci niezwykle mocno, jednak z marnym pożytkiem dla kierującego. W nocy nikt Was z pewnością nie przeoczy – hulajnoga oświetlana jest na przodzie (długi, wyróżniający się pasek LED na wsporniku kierownicy, do tego trzy diody), tyle i spodzie urządzenia. Niestety, sam prowadzący nie czerpie z tego korzyści – jadąc przez ciemny park, zmuszony byłem do znacznego spowolnienia tempa jazdy. Przednie światła niedostatecznie oświetlały drogę i uniemożliwiłyby odpowiednią reakcję na przeszkodę, gdybym jechał szybciej. Jeżeli lubicie nocne przejażdżki, polecam dokupienie mocnej latarki, lub innego rodzaju oświetlenia.
Motus mógł także dorzucić do urządzenia lepszy dzwonek – ten, który mamy tu na stanie, czasem wydaje z siebie głuchy dźwięk, słyszalny chyba tylko dla nas. Szkoda, że nie ma tu czegoś lepszego, dzwonek to akurat ważny element poruszania się po mieście. Minusem dla niektórych może być nieobecność aplikacji, wspominam o tym, choć zaznaczam, że to po prawdzie żaden problem – wyświetlacz dostarcza wszelkich niezbędnych informacji, dodatkowa apka byłaby tu po prostu zbyteczna. Wadą może być również jej waga, hulajnoga nie należy do najlżejszych, jednak w tym przypadku jest to uzasadnione jej osiągami.
Ogólnie jednak mankamenty tego modelu nie wpływają w znacznym stopniu na jazdę i wiążą się raczej z akcesoriami dołączonymi do zestawu. Wymieniając je na własną rękę, lwia część zastrzeżeń z tego akapitu przestaje Was dotyczyć. Problem w tym, że musicie zrobić to sami.
Następca Motusa PRO 10 – PRO 10 2022
Recenzowany egzemplarz doczekał się już swojego następcy w postaci hulajnogi Motus PRO 10 2022. Jakie różnice cechują oba te modele? Główne zmiany zaszły w kwestii wyglądu, nowsza wersja opatrzona aktualnym rokiem prezentuje się jeszcze lepiej! Dodatkowo pozwala na większy udźwig (do 120 kilogramów), jest lżejsza i ma specjalną osłonę tylnego błotnika, która chroni go przed nieumyślnym postawieniem na nim stopy. Motus zainstalował w niej również mocniejszą lampę, zatem problem znikomego oświetlenia został rozwiązany – zmiana jak najbardziej na plus. Reszta parametrów jest mniej więcej zbliżona, poza prędkością maksymalną. W nowszym modelu wynosi ona 20 km/h, przekłada się to jednak na dłuższą żywotność baterii na jednym ładowaniu.
Podsumowanie – dynamiczna hulajnoga do miasta i nie tylko
Muszę przyznać, że Motus PRO 10 to interesująca hulajnoga, która całkiem zgrabnie łączy ze sobą dynamiczną moc miejskiej jazdy z pokonywaniem dróg nieutwardzonych. Wchodząc na nią, pod naszymi nogami poczujemy moc 600 W silnika bezszczotkowego, który zdolny jest wykrzesać z siebie zawrotne 45 km/h! Dynamiczna jazda po mieście to nie problem, a zasięg wciąż pozostaje zadowalający.
To również bardzo ładnie prezentująca się hulajnoga, która przyciąga spojrzenia. Komfort jazdy jest wysoki, hamulce działają tak, jak należy, a wahania napięcia silnika akumulatora pozostają w normie. Co więcej, nie musicie się obawiać, że możecie się na niej poczuć niekomfortowo z racji wzrostu – maksymalne podniesienie kierownicy było dla mnie w sam raz i nie czułem, że muszę pochylać ciało, aby pewniej trzymać kierownicę.
Są tu pewne minusy, jednak w większości wydają się błahe. Okazjonalne zatrzymanie urządzenia może mieć związek z niższymi temperaturami otoczenia oraz dynamiką jazdy, jednak nie były uciążliwe – dwie minuty i można było jechać dalej. Kwestie oświetlenia i dzwonka mogły być rozwiązane lepiej, jednak tutaj nic nie stoi na przeszkodzie, aby samemu zniwelować te wady.
Ostatecznie uważam, że Motus PRO 10 to udana konstrukcja, która przypadnie do gustu każdemu, komu brakuje mocy w zwykłych miejskich hulajnogach, ale nie szuka demona prędkości pokroju Motusa PRO 10 Sport. Myślę, że recenzowana hulajnoga idealnie wpasowuje się w swój segment i zachęci do siebie wielu fanów dynamicznej jazdy miejskiej, którzy w weekend lubią zahaczyć o leśną ścieżkę. Jeżeli zaliczasz się do nich, z pewnością nie będziesz zawiedziony.
Sprawdź też: Hulajnoga elektryczna terenowa – co wybrać? Przegląd polecanych modeli
Typowy chińczyk. Przegrzewał się od momentu zakupu (czyli staje w trakcie jazdy i czekasz aż ostygnie) . Tylny błotnik się poluzuje i odpadnie na 100%, odklei się też tylne światło. Pęknie bolec składania z przodu (gruby jak palec ale to tylko chiński szmelc). Będą się stale luzować boki kierownicy (chińska technologia) oraz wysokość kierownicy będzie stale opadać. Ciągłe przebicia opon + kończące się hamulce. Pękł w czasie jazdy również bolec tylnego amortyzatora. Przetarły się przewody do przedniej lampki. MOTUS quality haha
Silnik o mocy 600 wat to pojazd dla emerytów, szkoda pieniędzy na tego motusa, amortyzacja z przodu jak w motusie pro 8,5 light, którą mam, z tyłu podobna, zapewniam że na kostce brukowej spadną wam okulary i poluzuje sztuczna szczęka, po 8,5 light kupiłem motusa pro 10 sport 2021, za 5 tys w promocji, i powiem wam że to hulajnoga która da wam radość i satysfakcję z jazdy, autor tej recenzji pisze bzdury, nie kupuj tak jak ja dwa razy, kup raz a porządnie, no chyba że jesteś emerytem.
Wchodzisz na 8 i dajesz 100 %
Musisz wejść w menu i ściągnąć blokadę. Jest to P-08 i ustawiasz na 100%.
Kupiłem tę hulajnogę i ma blokadę szybkości. Osiąga tylko 20 km/h