Key art armored core Vi fires of rubicon

Rozrywka

13.09.2023 14:33

Armored Core VI: Fires of Rubicon – recenzja gry. Archaiczna rozkosz

Encyklopedia gier Gry
9
1
0
1 rok temu
Armored Core VI: Fires of Rubicon – recenzja gry. Archaiczna rozkosz
9
1
0
9
1

Armored Core VI: Fires of Rubicon to kolejna odsłona niepopularnej zbytnio u nas serii, w której Ty, jako gracz, wcielasz się w pilota mecha. Od premiery poprzedniej części minęło nieco ponad 10 lat – czy warto było tyle czekać na kontynuację? 

Nie ukrywam, że moja ostatnia styczność z tą marką miała miejsce gdzieś w okolicach 2005 roku, kiedy to zagrywałem się w Armored Core 3 na PS2. Pamiętam, że bawiłem się naprawdę nieźle, ale ja ogólnie mam słabość do produkcji, które polegają na prowadzeniu ciągłego ognia, szczególnie kiedy robi się to w mechach. 

Podchodząc do najnowszego Armored Core wiedziałem, że prawdopodobnie będę miał do czynienia z pewnym reliktem przeszłości. NIe spodziewałem się tylko, że do tego stopnia. Czy przeszkodziło mi to w dobrej zabawie? Ani trochę. Dlatego serdecznie zapraszam Cię do lektury moich wrażeń z rozgrywki!

Armored Core VI: Fires of Rubicon – historia istnieje i to tyle

Pozwól, że zacznę od historii, która istnieje…no i to byłoby na tyle. Struktura tej gry jest wyjęta rodem ze wspomnianego wcześniej PS2,  co czyni ją wyraźnie odmienną od nowoczesnych produkcji. Nie zaznasz tu nawet półotwartego świata, czy po prostu możliwości swobodnej eksploracji. Ba! Zapomnij o jakichś rozbudowanych wątku fabularnym czy widowiskowych cut-scenkach. Niemniej – taka forma mimo wszystko działa tu świetnie.

-75%
Kody rabatowe Morele Najlepsze promocje w jednym miejscu

W klimat tej produkcji bez problemu idzie się wczuć od samego początku. To jedna wielka mroczna dystopia, koncentrująca się na korporacyjnych wojnach i tajemniczej substancji zwaną koralem, która występuje na tytułowej planecie Rubikon. Koral posiada niezwykłe właściwości, zdaje się być niemal magiczny i ma potencjał bez ograniczeń. Jest cenionym zasobem, który może służyć jako skuteczne paliwo, źródło energii, nośnik danych lub nawet substancja narkotyczna. Nic więc dziwnego, że potężne korporacje rywalizują o jego kontrolę, dążąc do zdobycia fortuny i zwiększenia swojej potęgi.

Niezależni najemnicy i wojownicy związani z korporacjami codziennie rozlewają krew na powierzchni tej zrujnowanej planety. Koral uważany jest za dar, który może wynieść ludzkość na wyższy poziom cywilizacyjny. Jednak wynikły z eksperymentu sprzed pół wieku kataklizm przyniósł również ogromną tragedię. Płomienie pożaru korala spowodowały spustoszenie na Rubikonie, a ich skutki dotknęły nie tylko planetę, ale także okoliczne gwiazdy i liczne życia ludzkie.

Kreacja świata jest świetna – człowiek aż chce więcej! 

Brzmi ciekawie, prawda? Dlatego tym bardziej boli, że aby lepiej poznać cały ten świat, trzeba w kółko powtarzać te same misje. Na dodatek uważam, że Armored Core 6 brakuje jakichś barwnych postaci (poza tak naprawdę, “Spopieloną”) i klimatycznych przerywników. Zamiast tego gracz jest prowadzony narracyjnie przez „głosy”, kierujące go na kolejne misje. 

Sprawdź też: Premiery gier. W co warto zagrać w tym roku?

To mogą być zarówno nasi przełożeni, jak Walter, zadaniodawcy korporacji, czy członkowie ruchu oporu. Jednak wybory gracza nie mają większego wpływu na fabułę, a konsekwencje podjętych decyzji są minimalne. W jednej misji możesz zniszczyć placówkę jednej frakcji, aby w następnej z nimi współpracować. Cóż, w czasach braków wśród specjalistów raczej nie można wybrzydzać, prawda

Gameplay, choć zacofany, to czysty fun

Screen z Armored Core 6
Dystopijny klimat gry wręcz wylewa się z ekranu

Właśnie ta niemożność eksploracji, brak głębszej narracji czy większej interakcji ze światem sprawia, że gra skupia się na tym, co najlepsze – samej rozgrywce. Armored Core VI: Fires of Rubicon wprawdzie jest wręcz do bólu archaiczne, ale przy tym też niezwykle przyjemne. Produkcja FromSoftware polega przede wszystkim na walce, a ta jest niezwykle wciągająca i satysfakcjonująca. Japońscy twórcy dokładnie zadbalili o to, aby każdy naciśnięty spust i wystrzał przynosiły ogromną frajdę.

Podczas rozgrywki czułem się nieco jak ta młodsza wersja mnie, która niezwykle ekscytowała się faktem, że staje za sterami potężnego mecha. Wylatuję na misję i od razu biorę się za eksterminację oponentów za pomocą swoich ciężkich spluw czy laserów. Czy wydawałem przy tym dziwaczne dźwięki? Być może. Tak właśnie działa na mnie ta produkcja. Dzieje się to dosłownie przy każdym odpaleniu tego tytułu – naprawdę trudno jest mi się nim znudzić.

Sprawdź też: Historia serii gier Dark Souls – najważniejsze informacje o niezwykle trudnych grach FromSoftware

Tak naprawdę Armored Core 6 można podsumować jako grę typu „strzelaj, ile wlezie”. Do wyboru masz szeroki arsenał – od zwykłych karabinów, po granatniki przez potężne wyrzutnie rakiet. Żeby tego było mało – ze wszystkich tych broni jednocześnie. Musimy jednak uważać, aby nie przegrzać luf i być czujnymi wobec ataków przeciwnika, bowiem utrzymanie ciągłego ognia jest przeważnie kluczem do sukcesu. 

Niemniej – wypuszczenie salwy kilkudziesięciu rakiet w połączeniu z karabinem i laserami wygląda bardzo widowiskowo. Wybuchów tu tyle, że Michael Bay by mógł pozazdrościć. Pociski niszczące wrogie jednostki to jedno z tych wrażeń, które zostały perfekcyjnie oddane. Gracz odczuwa, że jego mech to technologiczne cudo, które bez trudu likwiduje konwencjonalne jednostki, takie jak czołgi i samoloty. To prawdziwa uczta dla oczu (oraz uszu!).

Wszystko spoko, ale poziom trudności jest dość nierówny 

Screenshot z gry Armored Core VI Fires of Rubicon
Walki w grze są niezwykle emocjonujące. Naprawdę trudno jest się nimi znudzić!

Armored Core VI: Fires of Rubicon to gra FromSoftware – firmy, która od premiery poprzedniej odsłony, rozsławiła się na świecie inną serią – Dark Souls. To niby dwie, całkowicie odmienne produkcje, ale podczas niektórych starć te różnice się dla mnie zacierały. Mowa tu przede wszystkim o potyczkach z bossami, które często wymagały ode mnie zmiany buildu na taki, który konkretnie się sprawdzi przy danym oponencie. Ogólnie większość gry nie powinna sprawić większego problemu, ale zupełnie jak wielu innych internautów – przy BALTEUSie myślałem, że rzucę padem w telewizor. 

Warto też dodać, że w trakcie misji można napotkać opcjonalnych mini-bossów, którzy są przeważnie zmodyfikowanymi, potężniejszymi jednostkami. Za ich pokonanie otrzymujesz specjalne czipy, które można wykorzystać przy ulepszaniu mecha. Dokładnie te same, które zdobywa się za wygrane na arenie. 

Niewykorzystany potencjał

screen z gry twórców Dark Souls
Fabuła w grze istnieje i to w sumie tyle, co mogę o niej powiedzieć.

Wprawdzie przy Armored Core VI: Fires of Rubicon bawiłem się świetnie, ale nie mogę przejść obojętnie wobec tego, że oczekiwałem jednak czegoś… lepszego? Miałem małą nadzieję, że FromSoftware po takiej długiej przerwie wyniesie tę serię na wyżyny. Liczyłem, że pilotowanie mecha będzie, nie wiem, czymś bardziej naturalnym? Brakowało mi tej synergii z bohaterem, płynniejszego poruszania się, wykonywania zrywów, tego, jakbym faktycznie to wszystko pilotował. Nasz 621 porusza się dość “kwadratowo” i choć sprawia to fun, to trudno jest mi się obejść z wrażeniem, że mogło to być zrobione o poziom wyżej. 

Sprawdź też: Elden Ring – recenzja. Czy to soulsy dla każdego?

To samo tyczy się wpływu gracza na otoczenie. Mowa tutaj oczywiście o destrukcji budynków czy terenu. Pilotujesz potężnego mecha i nie możesz zmieniać krajobrazu? Dlatego jestem tutaj rozdarty wewnętrznie – walki potrafią robić wrażenie, są widowiskowe i czuć, że masz moc. Z drugiej – wszystko dookoła wydaje się dość statyczne. 

Na dodatek w Armored Core 6 mechy wydają się być lekkie i delikatne jak zabawki. Przechodzą przez cienkie mosty i dachy budynków, pozostawiając za sobą niewielkie ślady. Rozwalanie budynków nie wygląda zbyt przekonujące, a to, to wygląda to niezbyt, jak maszyny oddziałują na świat, jest bardzo ograniczone. 

Samochody, które zostają zdeptane, odskakują jakby były lekkie jak piórka, zupełnie nieproporcjonalnie do siły uderzenia. Znaki drogowe wystrzeliwują w powietrze, aby potem… po prostu zniknąć. Fizyka, interakcja z otoczeniem i destrukcja środowiska wydają się być niezwykle opóźnione. Ba! Sporo gier sprzed dwóch generacji potrafi bardziej zaimponować pod tym względem. Wielka szkoda, ale być może w potencjalnej siódemce coś się ruszy w tym kierunku?

Grafika i dźwięk w Armored Core VI: Fires of Rubicon daje radę!

zrzut ekranu z gry Armored Core 6
Pimp My Mech! Opcji customizacji mecha jest naprawdę sporo!

Armored Core VI: Fires of Rubicon  działa na ulepszonym silniku, który pierwotnie był wykorzystany w Elden Ring. To poskutkowało dość imponującymi krajobrazami, gdzie poniszczone miasta czy konstrukcje są widoczne ze sporej odległości. Atmosferę dopełnia doskonała muzyka autorstwa Koty Hoshino oraz efekty dźwiękowe – jak już wcześniej wspominałem – wypuszczanie salwy pocisków naprawdę potrafi być satysfakcjonujące – jednakowo dla oczu, jak i uszu. 

Pod względem artystycznym, grafika prezentuje się naprawdę dobrze, choć otwarte przestrzenie wypadają znacznie lepiej niż nieco monotonne korytarze.  Po jeszcze bardziej zamkniętych obszarach też przyjdzie Ci niejednokrotnie się przemieszczać. Są one niestety bardzo monotonne i nijakie.  Podczas chwil „spokoju”, których, jak pewnie się domyślasz, nie ma zbyt wiele, to można zauważyć różne niedoskonałości – niedokładne cienie, gorszej jakości tekstury itp. 

Grę ogrywałem w wersji na PS5, która oferuje dwie opcje graficzne: tryb jakości z rozdzielczością 30 klatek na sekundę oraz tryb wydajności z płynnością 60 klatek na sekundę. Oba tryby działają jak należy i raczej nie napotkałem się na jakieś większe spadki, co przy takiej ilości efektów i wybuchów jest bardzo istotne. 

Podsumowanie – czy warto zagrać w Armored Core VI: Fires of Rubicon?

screenshot z nowej gry fromsoftware
Graficznie jest ogólnie dobrze, ale fizyka pamięta czasy PS2…

Pora postawić sobie pytanie – czy warto zagrać w Armored Core VI: Fires of Rubicon? Gra została zbudowana na naprawdę solidnych fundamentach, co widać w doskonałym systemie walki, opartym na innowacyjnych koncepcjach, znakomitym klimacie oraz w rozbudowanym module montażu mecha, który wymaga uwzględnienia masy, prędkości i zużycia energii. Niestety, pod wieloma innymi względami gra wypada po prostu mocno archaicznie. Fizyka i możliwość destrukcji otoczenia pozostawia wiele do życzenia, fabuła jest szczątkowa, brak większych interakcji fabularnych itp. pozostawiają naprawdę spory niedosyt. 

Z jednej strony fani starszych części będą zachwyceni, a z drugiej – możliwe, że będzie im brakowało większych innowacji lub po prostu ewolucji. Nowych graczy ta przestarzałość niektórych mechanik może odrzucić, a z drugiej strony – sam wielkim fanem nie jestem, a bawiłem się świetnie. Najnowsze Armored Core bez wątpienia jest tytułem, który sprawia mnóstwo radości i satysfakcji z rozgrywki – dlatego liczę, że tym razem FromSoftware nie będzie kazało nam tyle czekać na kolejną odsłonę. 

Za klucz na PS5 serdecznie dziękuję firmie CENEGA

9
1

Podziel się:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *