Prey, czyli nowy film o starciu z Łowcą z rasy Yautja, już wkrótce zadebiutuje na, co ciekawe, małym ekranie. Zebraliśmy dla Was wszystkie najważniejsze informacje dotyczące premiery kolejnego Predatora.
Predator udowodnił wielokrotnie, że trudno jest go zabić – i to nie tylko na ekranach. Dowodem na potwierdzenie tych słów jest Prey, nowy film, w którym starcie z Łowcą będzie główną osią fabuły. O co chodzi? To nawiązanie do wątpliwej jakości ostatnich filmów z kosmicznym myśliwym w roli głównej. Zarówno Predators, jak i The Predator w reżyserii Shane’a Blacka okazały się produkcjami nieporyrawającymi (choć w przypadku tego drugiego słowo „nieporywający” to komplement – produkcję można określić dosadniej), co przełożyło się na ich przychody.
Skoro pomysły starcia Predatora z Obcymi (Alien vs. Predator), porwania grupy zabijaków na planetę, gdzie mają walczyć o przetrwanie (Predators) czy motyw superłowcy, który w autyzmie dziecka widzi szansę na rozwój swojego gatunku (The Predator), nie wypaliły, co należy zrobić, aby ożywić markę, która przez lata nie zdobyła dawnej chwały? Wtedy należy wrócić do korzeni – o co chodzi? Wyjaśnię za chwilę, wpierw to, co pewnie ciekawi Was najbardziej.
Prey – kiedy premiera? Gdzie oglądać?
Odpowiedź na pytanie, kiedy Prey zadebiutuje, jest pokrzepiająca, gdyż nie musimy długo czekać na tę produkcję. Polowanie rozpocznie się już na dniach, dokładnie 5 sierpnia 2022 roku. Będzie to pierwszy film z serii, który ominie premierę kinową – produkcja będzie emitowana jedynie na platformach streamingowych. Powody tego stanu rzeczy wyjaśnimy za chwilę, odpowiedzmy wpierw na pytanie, o jakie serwisy chodzi. Na terenie USA będzie to Hulu, natomiast w naszym kraju produkcję będzie można obejrzeć w dniu jej premiery na Disney+.
Dlaczego film nie pojawi się w kinach?
Pomimo faktu, że przy produkcji pracuje wytwórnia 20th Century Studios, szanse na to, że pojawi się ona na dużym ekranie, są praktycznie zerowe. Taka decyzja w przypadku Predatora jest dosyć zaskakująca, biorąc pod uwagę fakt, że poprzednie filmy miały swoje premiery w kinach. Gdzie należy upatrywać przyczynę tego stanu rzeczy?
Czynników jest kilka, jednak wśród najważniejszych należy wymienić obawy księgowych Disneya oraz popularność usług streamingowych w dobie pandemii. W tym pierwszym przypadku jest to spowodowane niejako przez wzgląd na przeszłość. Filmy z Predatorem w roli głównej nigdy nie mogły poszczycić się wysokim box office’em. W przypadku serii tytułem, który zarobił na siebie najwięcej, był Alien vs. Predator, który łącznie wygenerował zaledwie 172 miliony dolarów. Przypominamy, że jest to film z 2004 roku, a po nim pojawiły się trzy następne, którym nie udało się tego osiągnąć.
Filmom o Predatorze brakuje rozmachu największych kinowych szlagierów, filmów, które w pierwszym tygodniu premiery zarabiają na siebie kilkukrotność tego, co AvP zarobił w 2004 roku. Stąd też ostrożne podejście i decyzja premiery za pośrednictwem usługi streamingowych, która koniec końców jest tańszą formą dla Disneya.
Czy to przesadna zachowawczość? Wyraz niedocenienia marki, jaką jest Predator, a tym samym jawne pogardzanie fanami? Nic bardziej mylnego! To także dostosowanie się do obecnych trendów, czyli wspomniana powyżej nowa rzeczywistość postpandemiczna. Disney to niejedyny producent, który stawia na tę formę wydawania swoich nowych produkcji. Ta dywersyfikacja premier ma swoje plusy, gdyż serwisy streamingowe docierają do coraz szerszego grona odbiorców. Taka forma premiery sprawia również, że w kosztach nie trzeba uwzględniać dzielenia się zyskami z kinami.
Predator to jeden z potworów znanych ze szklanego ekranu – chcesz poznać więcej? Sprawdź nasz artykuł.
Zwiastun Prey
Pierwszy teaser produkcji pojawił się w maju. Zapowiedź, która trwa mniej niż minutę, okazała się naprawdę sporym powiewem świeżości – poznaliśmy po raz pierwszy miejsce osadzenia akcji oraz bohaterów, którzy stawią czoła zagrożeniu z kosmosu. Teaser nie obył się także bez pewnego ikonicznego dla Predatora oręża – jeżeli jeszcze go nie widzieliście, zamieszczamy go poniżej.
Pełnoprawny trailer produkcji pojawił się w czerwcu. Poniżej możecie zobaczyć więcej szczegółów na temat Preya – z najważniejszym, czyli wyglądem samego Predatora w nowym filmie.
Co wiemy o fabule kolejnego filmu z Predatorem?
Powyżej wspomniałem o powrocie do korzeni serii jako próbie reanimowania marki, która przez ostatnie lata wystawiana była na pośmiewisko. Reżyser produkcji Dan Trachtenberg (znany m.in. z Cloverfield Lane 10 czy reżyserii jednego z odcinków Black Mirror) doszedł do wniosku, że powiewem świeżego powietrza dla Predatora będzie cofnięcie się do czasów pierwszej części i stworzenie prequela, który w pewien sposób będzie z nią powiązany.
Efektem tego jest właśnie Prey (początkowo znany jako Predator: Skulls), którego akcja rozgrywa się 300 lat temu na Wielkich Równinach Ameryki. Film ma przedstawić wizytę pierwszego Predatora na Ziemi oraz jego starcie z plemieniem Komanczy. Główną bohaterką jest Naru, czyli młoda łowczyni z plemienia, która odkrywa obecność Łowcy i stara się zapobiec wybiciu jej pobratymców do nogi. Twórcy nie zapominają, że Naru to nie Arnold Schwarzenegger, Dillon i spółka, znana z pierwszego Predatora – czyli góra mięśni wspomagana potężną siłą ognia. Bohaterka będzie musiała podjąć śmiertelnie niebezpieczną grę w kotka i myszkę z Łowcą i trafić na dogodny moment, aby zadać ostateczny cios.
Czyli dokładnie to, co zastosował pod koniec pierwszego filmu sam Dutch, wiedząc, że w bezpośrednim starciu nie stanowi problemu dla Predatora. Czy to recepta na sukces? Tego przekonamy się już wkrótce, jednak jeśli wierzyć pokazowi przedpremierowemu, jest to jeden z najlepszych filmów o Predatorze, porównywany do samej pierwszej części! Dość powiedzieć, że podczas napisów końcowych widzowie postanowili go uhonorować owacją na stojąco. Jest na co czekać!
Prey wraca do tego, co uczyniło oryginalnego Predatora filmem-legendą. To pomysłowość człowieka, który się nie poddaje, który jest zdolny do obserwacji i adaptacji, co pozwala mu pokonać silniejszą, znacznie potężniejszą i opancerzoną siłę.
Słowa producenta Johna Daviesa, które potwierdzają, że powrót do uznanego motywu jest świadomym wyborem twórców.
Sprawdź też: UFO i kino – najlepsze filmy o kosmitach
Obsada w Prey
Odtwórczynią roli Naru jest Amber Midthunder, którą możecie znać z serialu Legion. Jeżeli spodziewacie się jednak filmu ze sporą ilością dialogów, będziecie jednak zawiedzeni. Tutaj przemawiać ma głównie akcja. Oprócz Midthunder na ekranie zobaczymy również aktorów, w których żyłach płynie krew rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej.
Drugoplanowe role w produkcji mają przypaść takim aktorom jak Stefany Mathias, Stormee Kipp oraz Dakota Beavers. Niemniej jednak produkcja będzie sztuką dwóch postaci – Naru kontra Predator. W rolę tego drugiego, jak niegdyś sam Kevin Peter Hall, wcieli się były gracz koszykówki Dane DiLiegro.
Czy Prey jest powiązany z pierwszym Predatorem?
Choć fabuły obu produkcji dzieli około 300 lat, odpowiedź na pytanie zadane w tytule tego paragrafu jest twierdząca. Jeżeli widzieliście Predatora w reżyserii Johna McTiernana, pamiętacie postać Billy’ego Sole’a. Ten jakże ogromny członek oddziału Dutcha był również potomkiem Indian (choć on sam wywodził się z plemienia Siouxów) i to właśnie jego postać może być niejako powiązana z filmem Trachtenberga. W jaki sposób? To pozostaje bez odpowiedzi, a sam reżyser puszcza oczko widzom mówiąc, że o połączeniu między oboma filmami przekonamy się sami.
Sprawdź też: Filmy i seriale o kosmosie – dokumentalne oraz science-fiction. Zobacz największe zestawienie filmów o kosmosie!
Co jednak ciekawe, postać Billy’ego była jedną z głównych inspiracji dla filmu. Sam Trachtenberg tłumaczy to słowami: moi przyjaciele oglądali Predatora i opowiedzieli mi o scenie, w której Billy walczy z Łowcą na kłodzie przerzuconej przez rzekę. Kiedy jednak zobaczyłem film samemu, zorientowałem się, że tej sceny w nim nie ma. Duchowo Prey jest połączony z tym momentem.
Przyznam, że mam spore oczekiwania względem tego filmu, zwłaszcza że jestem fanem tej marki. Sądzicie, że Predator ma jeszcze szansę na powrót do dawnej glorii? O tym przekonamy się już wkrótce – ja trzymam kciuki, a Wy?
Źródło obrazu: materiały promocyjne
